W poniedziałek Williams pokonała ponad osiem tysięcy kilometrów i osiem stref czasowych, aby w środę rozegrać swój pierwszy mecz z Nicole Gibbs w turnieju WTA w Stanford. - W samolocie oglądałam co najmniej pięć filmów, bo nie mogłam zasnąć. Udało mi się przespać kilka godzin i trzeba było iść na trening. Obecnie tyle podróżuję, że już momentami naprawdę nie wiem, w jakim kraju jestem - żartowała dwukrotna mistrzyni olimpijska, która w parze z siostrą Venus była najlepsza w grze podwójnej w Sydney (2000) i Pekinie (2008). Napięty grafik dawał się Amerykance we znaki już podczas Wimbledonu. Tego samego dnia triumfowała w finale gry pojedynczej, w którym pokonała Agnieszkę Radwańską, oraz kilka godzin później w grze podwójnej. Podobnie może być w igrzyskach, gdyż Williams wystąpi w singlu, deblu oraz być może także w mikście z Andym Roddickiem lub Johnem Isnerem.