Amerykanka tez opierała swój tenis na potężnych uderzeniach, co przynosiło skutek. "Nie wiem. Nie myślę o tym. To jednak brzmi dobre, nieprawdaż? Skupiam się jednak na poprawie swojej gry i stawaniu się lepszą zawodniczką dzień po dniu" - przyznała Sabalenka. Jej bilans w tym roku wynosi 29 zwycięstw, cztery więcej niż następna tenisistka, i cztery porażki. W Madrycie Białorusinka, numer dwa rankingu WTA, pokonała Świątek, liderkę tego zestawienia. "Myślę, że kobiecy tenis potrzebuje tego, aby w finałach grały dwie najlepsze rakiety świata. To jest przyjemniejsze dla fanów do oglądania i chyba bardziej intensywne. Nie twierdzę, że tak nie jest, jak występują inne zawodniczki. Przecież awans do finału świadczy, że jest się w dobrej formie. Myślę jednak, że ludzie czekają na takie finały jak ten ze stolicy Hiszpanii. To było coś nadzwyczajnego i liczę, że tak będzie dalej" - stwierdziła Sabalenka. Tenis. Aryna Sabalenka chce być w drugim tygodniu Rolanda Garrosa To był drugi finał pomiędzy Polką a Białorusinką w krótkim odstępie czasu. W Stuttgarcie lepsza okazała się Świątek. Teraz obie tenisistki wystąpią w trwającym turnieju WTA w Rzymie, a następnie przyjdzie czas na wisienkę na torcie na kortach ziemnych, czyli wielkoszlemowy Roland Garros. "Naprawdę liczę, że znajdę się w drugim tygodniu tej imprezy" - powiedziała Sabalenka, która w ostatnich trzech latach odpadała w trzeciej rundzie, która zresztą jest na razie jej szczytem w Paryżu. "Mogę przyznać, że wcześniej miałam tam kłopoty, ale problemem byłam ja i moja chęć wygrania turnieju Wielkiego Szlema, niż nawierzchnia, która jest jedną z najlepszych na kortach ziemnych" - dodała. Zresztą Białorusinka już zrealizowała swój cel, ponieważ w tym roku triumfowała w Australian Open, które odbywa się w Melbourne.