W minionym tygodniu Aryna Sabalenka wróciła do rywalizacji po przerwie spowodowanej kontuzją. Chociaż była faworytką turnieju WTA 500 w Waszyngtonie, swój występ zakończyła już w półfinale. Po meczu pełnym zwrotów akcji sensacyjnie przegrała z Marie Bouzkovą. Pojedynek z Czeszką miał różne fragmenty. Zaczęło się od fatalnego wejścia w starcie przez Białorusinkę, a gdy wydawało się, że już odzyskała kontrolę nad wydarzeniami, pojawiła się 3,5-godzinna przerwa z powodu deszczu, która kompletnie wytrąciła zawodniczkę z Mińska z równowagi. Znów zobaczyliśmy mnóstwo pomyłek ze strony aktualnej mistrzyni Australian Open i w konsekwencji Aryna doznała porażki, kończąc batalię z bilansem 22 uderzeń kończących i aż 62 niewymuszonych błędów. Szansę na poprawę dostała szybko, bowiem w tym tygodniu rozgrywany jest turniej rangi WTA 1000 w Toronto. Trzecia tenisistka kobiecego rankingu musiała chwilę poczekać na wyłonienie pierwszej rywalki, gdyż w pierwszej rundzie miała wolny los. Ostatecznie trafiła na Yue Yuan. Chinka plasuje się obecnie na 42. miejscu w zestawieniu najlepszych tenisistek. Sabalenka była wyraźną faworytką starcia o miejsce w 1/8 finału, gdzie na zwyciężczynię czekała już Katie Boulter. Pewne zwycięstwo Aryny Sabalenki w Toronto. Białorusinka nie była jednak zadowolona z gry Tym razem Aryna dobrze weszła w mecz, a nie jak w potyczkę z Bouzkovą, gdzie już na starcie przegrywała 0:4. Pojedynek z Yuan rozpoczęła od przełamania w trzecim gemie, a w dalszym etapie powiększyła jeszcze przewagę, dzięki czemu przy stanie 5:2 serwowała po triumf w premierowej odsłonie starcia. Dopiero wtedy Chinka dostała pierwszego break pointa w tym spotkaniu, ale i to było za mało, by wywalczyć przełamanie. Ostatecznie Sabalenka wykorzystała drugiego setbola i wygrała 6:2. Białorusinka poszła na ciosem i świetnie zaczęła także drugą partię. Break na start, a potem podwyższenie na 2:0. Po chwili niespodziewanie straciła na moment kontrolę nad wydarzeniami, doszło do wyrównania na 2:2. Widać było, że Sabalenka nadal nie jest do końca zadowolona ze swojej gry, udzielało jej się sporo emocji. W piątym gemie potrafiła jednak wrócić na prowadzenie, wykorzystując szóstego break pointa. Tenisistka z Mińska wciąż czuła się nienasycona, była zła z powodu popełnianych błędów. W efekcie oberwała nawet jej rakieta, która wylądowała na korcie. Możliwe, że taki upust złej energii pomógł 26-latce. Do końca meczu nie oddała już rywalce ani jednego gema i ostatecznie wygrała pojedynek 6:2, 6:2 po 81 minutach gry. W całym spotkaniu Aryna posłała 29 uderzeń kończących przy 31 niewymuszonych błędach. Zakończyła zatem batalię z Chinką na minimalnym minusie.