Czołowe tenisistki WTA powoli wracają do gry po zakończeniu igrzysk olimpijskich w Paryżu. Od kilkunastu dni rozpoczęła się najgorsza część sezonu dla polskich kibiców, ponieważ spotkania odbywają się głównie w środku nocy polskiego czasu. Na dobre rozkręcił się American Swing, czyli cykl zmagań za oceanem, który ma przygotować zawodniczki do ostatniego wielkoszlemowego turnieju w tym roku. Panie po rywalizacji w Toronto, od 13 sierpnia pojedynkują się w Cincinnati. Jak na razie zawody w Stanach Zjednoczonych dobrze układają się dla "Biało-Czerwonych". Do drugiej rundy singla przeszły Magda Linette oraz Magdalena Fręch. W trzeciej jest już natomiast Iga Świątek. Liderka rankingu WTA rozprawiła się całkiem niedawno z Warwarą Graczewą. Nie obyło się bez problemów. Drugi set padł łupem Francuzki rosyjskiego pochodzenia. "To moja wina, że tego nie zamknęłam. Ale to się zdarza. Nie chciałam mieć żadnych wyrzutów sumienia. Patrzyłam w przyszłość i próbowałam wyciągnąć wnioski z tego, co się wydarzyło i zacząć grać inaczej. W taki sam sposób, w jaki grałam na początku meczu" - mówiła raszynianka w pomeczowej wypowiedzi. W tym samym czasie o drugą rundę, ale debla, pojedynkowała się Magda Linette. Polka do zmagań przystąpiła w parze z Payton Stearns i już na dzień dobry obie panie czekało spore wyzwanie. Po drugiej stronie siatki stanęły Sofia Kenin oraz Bethanie Mattek-Sands. Pierwszą z pań kibice kojarzą przede wszystkim z wielkoszlemowego triumfu w Australii. Reprezentantka Stanów Zjednoczonych na antypodach okazała się najlepsza w 2020 roku. Wzorowa reakcja na przegranie pierwszego seta. Linette i Stearns grają dalej I to właśnie triumfatorka Australian Open sprzed czterech lat wraz z koleżanką od pierwszej piłki nadawała ton rywalizacji. W siódmym gemie nastąpiło przełamanie. Dwie mini-potyczki później historia powtórzyła się i to rywalki polsko-amerykańskiego duetu zwyciężyły 6:3 na otwarcie. Na reakcję ze strony Magdy Linette oraz Payton Stearns długo nie czekaliśmy. Słabszy początek zmotywował je do cięższej pracy, w efekcie czego mecz stał się zdecydowanie bardziej wyrównany. Obie pary długo pilnowały własnego serwisu, aż wreszcie w piątym gemie ta sztuka nie udała się triumfatorkom pierwszego seta. "Nasz" duet wysforował się na prowadzenie 3:2, potem powiększył je do 4:2 i nie oddał inicjatywy do ostatniej piłki. Do wyłonienia lepszego duetu potrzebny był więc super tie-break. Pierwszych pięć serwisów to aż trzy mini-przełamania. Szybciej grę ustabilizowały Magda Linette i Payton Staerns. Efekt? Aż trzy piłki meczowe. Na punkt zamieniono co prawda dopiero ostatnią z nich, lecz najważniejsze jest zwycięstwo. Triumfatorki w kolejnym starciu zmierzą się z Lindą Noskovą i Dianą Sznajder.