Ma 18 lat, 19 skończy dopiero latem, tuż przed US Open. Czy będzie już wtedy zawodnikiem z najlepszej pięćdziesiątki rankingu ATP? Bardzo możliwe, wręcz prawdopodobne. Za to jest niemal pewne, że nie będzie już więcej musiał przebijać się przez kwalifikacje w turniejach Wielkiego Szlema. Tak jak tu, w Melbourne, gdzie w trzech spotkaniach eliminacji przegrał zaledwie 12 gemów. João Fonseca, bo o nim mowa, wyrasta na wielką gwiazdę światowego tenisa. I nie należy się bać używania tego zwrotu już teraz. W męskim tenisie proces przejścia z tenisa juniorskiego do zawodowego trwa trochę dłużej niż w kobiecym, widać jednak dużą różnicę w przygotowaniu fizycznym. Mając nieco ponad 18 lat Rafael Nadal miał już w dorobku pierwszy zawodowy tytuł, wywalczył go zresztą w Sopocie, wskoczył do TOP 50 rankingu ATP, zagrał właśnie w czwartej rundzie Australian Open. Novak Djoković był z kolei w trzeciej rundzie Wimbledonu, w rankingu dobił się do ok. 70. miejsca. Z kolei nazwisko Rogera Federera było mniej więcej na 60. pozycji, zagrał w trzeciej rundzie w Melbourne, chwilę później dotarł do finału zawodów ATP w Marsylii. Podobnie zresztą wyglądał rozwój w tym wieku Carlosa Alcaraza - mając mniej więcej 18,5 roku, był w czwartej dziesiątce rankingu, wystąpił w ćwierćfinale US Open. Warto poczekać, co teraz zrobi młody Brazylijczyk. A wygląda, że może zdziałać naprawdę sporo. Paolini zaczęła w Melbourne od 6:0. I zadziało się na Margaret Court Arena Australian Open. João Fonseca rywalem Andrieja Rublowa w Melbourne. Tu od początku szykowała się sensacja Fonseca w grudniu wygrał pięć spotkań w Next Gen Cup - to turniej dla najlepszych zawodników w ATP poniżej 21. roku życia. A w nim "upolował" Arthura Flisa, 20. rakietę świata. Przed Melbourne zdecydował się na challengera w Canberze, też go wygrał. No i przeszedł eliminacje Australian Open. Do zmagania z Andriejem Rublowem przystępował więc z dorobkiem 13. kolejnych wygranych meczów. To czternaste miało jednak smakować najbardziej, byłoby w pewnym sensie sensacyjne. Choć patrząc na kursy bukmacherów, można je nazwać co najwyżej niespodziewanym. Rosjanin to światowa gwiazda, dziewiąty zawodnik na liście ATP, a kiedyś już piąty. Jednocześnie chyba najbardziej rozchwiany emocjonalnie w całej czołówce, potrafi kłócić się z sędziami, obrażać, rzucać rakietą, uderzać samego siebie. Niespełna rok temu w Dubaju został zdyskwalifikowany. Trochę się opanował, w Madrycie wygrał nawet Mastersa. Przed występem w Melbourne mówił, że czuje się pewniej, że problemy emocjonalne już w dużej mierze za nim. I w starciu z Fonsecą długo wszystko wytrzymywał, także "bezczelne ciosy", które zadawał mu młody rywal. Dopiero w tie-breaku trzeciego seta, gdy zepsuł piłkę na 0-4, rakieta poleciała na kort. Zmienił ją, grał dalej. Wyrównał nawet na 5-5, ale przegrał seta. I całe spotkanie. Dla Fonseki był to debiut w wielkoszlemowym turnieju, ale jego zachowanie pokazywało coś innego. Nie onieśmieliła go wielotysięczna publiczność na prestiżowej arenie, żył z nią, bawił się, pobudzał. Pokazywał po swoich udanych zagraniach, by było tu jeszcze głośniej. Ma zaś niezwykły repertuar zagrań, wśród których prym wiodą oczywiście serwis, ale też i piekielnie skuteczny forhend. Rublow starał się uciekać na stronę bekhendową, niewiele to zmieniało. Rosjanin miał szansę na przełamanie rywala w ósmym gemie, Fonseca obronił się serwisem. Doszło do tie-breaka, w nim był już zdecydowanie lepszy. Podobnie jak w drugim secie, gdy zdołał przełamać rywala już na 2:0. I spokojnie utrzymał to do końca. Tie-break w trzeci secie zakończył spotkanie. Andriej Rublow odrobił straty. I za chwilę odpadł 18-latek porywał kibiców swoją grą, ale Rublow sprawiał wrażenie skupionego, przynajmniej z zewnątrz wyglądało to tak, jakby nie dawał się ponieść negatywnym emocjom. Już na starcie trzeciego seta był w bardzo trudnej sytuacji, przetrwał ją. A w czwartym gemie w końcu przełamał momentami lekceważącego go rywala, odskoczył na 3:1. Zwrot w meczu? Nic z tego. Za chwilę Fonseca obronił breaka, znów decydował tie-break. W nim zaś Rublow doszedł ze stanu 0-4 do 5-5. I jednak to przegrał. Rosjanin miał w Australii przełamać klątwę wielkoszlemowych ćwierćfinałów - grał w dziesięciu, wszystkie przegrał. To się nie uda, po raz drugi w swojej karierze odpadł w Melbourne już w pierwszej rundzie. João Fonseca zagra zaś w czwartek z Lorenzo Sonego, którego pokonał już w zeszłym roku w Bukareszcie. Wtedy dzieliło ich w rankingu ponad 200 miejsc, teraz w tym prowadzonym "na żywo", niespełna 50. Mimo to nietrudno przewidzieć, że faworytem bukmacherów zostanie 18-latek.