Dla Maksa Kaśnikowskiego przejście z tenisa juniorskiego do seniorskiego odbywa się w miarę płynnie - niespełna 20-letni zawodnik rok temu w czerwcu był jeszcze w okolicach 800. miejsca w rankingu ATP, dziś atakuje już trzecią setkę. Bardzo możliwe, że wejdzie do niej już w środę, jeśli tylko wygra w Modenie kolejne spotkanie. Na razie ceglaste korty w tym mieście służą mu znakomicie - pewnie przeszedł kwalifikacje, dziś pokonał w miarę spokojnie najlepszego w zeszłym roku juniora na świecie. Mowa o 17-letnim Belgu Gillesie Arnaudzie Baillym, który w 2022 roku doszedł do finałów singla w dwóch turniejach Wielkiego Szlema, a rok zakończył na pierwszej pozycji wśród młodych graczy w rankingu ITF. Długa droga Polaka. Najpierw turnieje ITF, teraz challengery Maks Kaśnikowski wie, jaka jest jego pozycja w światowym tourze. Kilka lat temu mierzył się w turniejach z Carlosem Alcarazem czy Holgerem Rune, dziś gwiazdami ze szczytu listy ATP. - Ale większość zawodników musi zdobywać punkty, grać małe turnieje, czasami przegrywać w pierwszych rundach, by w końcu je wygrywać i robić postęp w rankingu - mówił Kaśnikowski ledwie tydzień temu Interii. Wtedy wystąpił w challengerze w Poznaniu, dostał do niego dziką kartę. I miał czego żałować, bo w drugiej rundzie przegrał po bardzo zaciętym spotkaniu z Argentyńczykiem Mariano Navone, który w niedzielę triumfował w całych zawodach. A Kaśnikowski miał w tym starciu szansę na triumf. Z Poznania tenisista CKT Grodzisk Mazowiecki przeniósł się do Modeny - we Włoszech musiał się już przedzierać przez eliminacje. Ograł 6:4, 6:2 Gruzina Sabę Purceladze, Brazylijczyk Daniel Dutra Da Silva oddał mecz walkowerem. Dziś Polak zmierzył się z Belgiem Baillym, który jest znacznie niżej notowany, ale z racji swojej pozycji juniorskiej może liczyć na grę w takich turniejach. Pechowe wejście w mecz, a później kontrola sytuacji. Maks Kaśnikowski wywalczył awans Polak miał w tym spotkaniu lepszy serwis, zwłaszcza pierwszy, ale przede wszystkim świetnie bronił się w kryzysowych sytuacjach. Wtedy, gdy Bailly uzyskiwał szanse na przełamanie serwisu Polaka. A miał ich dość sporo - już w pierwszym gemie meczu aż pięć, zresztą tę ostatnią wykorzystał. Był to jedyny moment w meczu, gdy Kaśnikowski stracił podanie. Polak starał się szybko kończyć swoje akcje, w szóstym gemie wykorzystał swoją drugą okazję na "odłamanie" i wyrównał na 3:3. Później dwukrotnie z rzędu bronił się przed stratą gema na 4:5 - wtedy zdobył cztery punkty z rzędu i jednak utrzymał swojego gema. A za chwilę sytuacja się powtórzyła - znów Belg prowadził 40:15, ale w swoim gemie i... Kaśnikowski wygrał cztery kolejne akcje. W drugim secie wszystko miało rozstrzygnąć się w tiebreaku. Obaj młodzi tenisiście pewnie wygrywali swojego gemy, obaj nie mieli choćby jednej szansy na zmianę tej sytuacji. I nagle, w dwunastym gemie, Kaśnikowski uzyskał break pointa. Belg się jeszcze obronił, ale już za chwilę - przy drugiej takiej okazji - nie dał rady. Polak awansował więc do drugiej rundy, w której zmierzy się z doświadczonym Włochem Stefano Travaglią. Jeśli Kaśnikowski wygra, awansuje w okolice 286. miejsca w rankingu ATP. A stąd już blisko do złamania kolejnej granicy i pewnych startów w kolejnych challengerach ATP bez gry w kwalifikacjach. Challenger ATP w Modenie (korty ziemne), pierwsza runda Maks Kaśnikowski (Polska, Q) - Gilles Arnaud Bailly (Belgia) 6:3, 7:5.