Maja Chwalińska dopiero w zeszłym tygodniu wróciła na kort po półrocznej przerwie spowodowanej kontuzją kolana. Wystartowała w mocno obsadzonym turnieju ITF w Trnawie, ale źle wylosowała - od razu trafiła na Oceane Dodin z Francji, która właśnie poprzez tego typu imprezy postanowiła podbić sobie ranking i wrócić do czołowej setki. To jej się udało, ale na słowackiej ziemi znalazła w końcu pogromczynię - po wygraniu pierwszej imprezy, w drugiej przegrała w finale. Sposób na nią znalazła młodziutka Czeszka Lucie Havlíčková, która dziś z kolei zmierzyła się z Polką w czeskich Říčanach. Dwie tenisistki po trzygodzinnych maratonach. Czeszka miała dodatkowy problem Chwalińska miała za sobą wtorkowe, trwające aż 200 minut, starcie z Chinką Zhuoxuan Bai. Wygrała po morderczej walce 7-6, 3-6, 7-5, choć słaniała się na nogach. Havlíčková grała podobny maraton wczoraj, z Niginą Abduraimową z Uzbekistanu (WTA 175), mogła więc być bardziej zmęczona. Na dodatek Czeszka wystąpiła ze sporą opaską nad prawym kolanem, a w trakcie spotkania z Polką widać było, że sytuacja nie jest dla niej idealna. Gdy Chwalińska trafiała dość precyzyjnie, zwłaszcza przy swoim podaniu, rywalka miała problemy. Tyle że Havlíčková, która trzy dni temu skończyła 18 lat, ma ogromne umiejętności i potrafi wypracować sobie przewagę siłowymi zagraniami. Lucie Havlíčková - kolejny czeski talent w tourze? Czesi mogą nam zazdrościć Igi Świątek, która jest zdecydowaną liderką w tourze, my im - całej reszty. Nasi południowi sąsiedzi mają w tej chwili trzy zawodniczki w drugiej dziesiątce rankingu (Petra Kvitová, Barbora Krejčíková, Karolina Plíšková), dwie kolejne w TOP-50, a po sukcesie w Indian Wells Karoliny Muchovej - trzy następne w co najmniej szóstej dziesiątce. W tym gronie są przecież 51. w wirtualnym rankingu WTA Linda Fruhvirtová (17 lat), 52. Lina Nosková (18 lat), a nieco dalej: 142. Brenda Fruhvirtová (15 lat) oraz 169. Sára Bejlek (17 lat). W ich ślady podąża już właśnie Lucie Havlíčková, która dopiero od niespełna półtora roku regularnie gra w turniejach ITF. Przeplata je jednak ze zmaganiami juniorskimi w Wielkich Szlemach, które już dostarczyły jej wielu radości. W 2022 roku wygrała French Open w singlu i deblu, w Nowym Jorku przegrała finał singla, ale wygrała znów w grze podwójnej. W juniorskim rankingu ITF jest zdecydowanie najlepsza, choć ma w dorobku zaledwie osiem turniejów. Maja Chwalińska prowadziła i przegrała cztery gemy. W drugim secie znakomicie odpowiedziała Chwalińska nie była więc w tym spotkaniu faworytką, ale dzielnie walczyła z rywalką. W pierwszym secie to Polka jako pierwsza przełamała rywalkę i objęła prowadzenie 3-2. Później było już gorzej - wielka moc zagrań Havlíčkovej zbiegła się jeszcze z precyzją i cztery kolejne gemy padły łupem Czeszki. Chwalińska nie załamała się tym niepowodzeniem, w drugim secie grała mądrze. Nie siłowo, ale precyzyjnie - tak, by rywalka musiała się ruszać. A to sprawiało jej problem. W szóstym gemie tenisistka z Dąbrowy Górniczej przełamała rywalkę, a później poszła za ciosem. Gdy Czeszka serwowała, Polka stała dwa-trzy metry za linią końcową - wtedy miała szansę na skuteczny return. I to dało jej rezultat - po raz drugi przełamała Havlíčkovą i doprowadziła do trzeciego seta. Ten jednak trwał bardzo krótko. W pierwszym gemie, przy podaniu Polki, Czeszka miała co prawda break pointa, ale Chwalińska się obroniła. W końcu wygrała dwie piłki, a po gemie Havlíčková poprosiła o przerwę medyczną. I uznała, że dalsza gra nie ma sensu, bo może pogłębić kontuzję mięśniową. Polka awansowała więc do ćwierćfinału, w którym zmierzy się z 20-letnią Chorwatką Antonią Ružić. Turniej ITF W40 w Říčanach (korty twarde w hali), 2. runda Maja Chwalińska (Polska) - Lucie Havlíčková (Czechy) 3-6, 6-2, 1-0 i krecz Czeszki