Mecz Pauli Badosy, czyli półfinalistki niedawnego Australian Open w grze pojedynczej miał kończyć poniedziałkowe zmagania na korcie centralnym w Dosze. Hiszpanka, która dwa tygodnie temu wróciła do najlepszej dziesiątki światowego rankingu, powinna - zgodnie z rozpiską - po raz pierwszy w karierze zagrać z Kateřiną Siniakovą. A Czeszka dobrze radzi sobie w singlu, jest blisko najlepszej pięćdziesiątki, ale jej największą specjalnością pozostaje gra podwójna. W 2024 roku wygrała Roland Garros i Wimbledon, w tym roku triumfowała w Melbourne. Mistrzyni olimpijska w mikście stara się łączyć jedno z drugim, tym razem jednak musiała dać za wygraną. Siniaková po triumfie w Australian Open grała już w WTA 500 w Linzu, tam szybko odpadła z singla, w deblu dotarła do półfinału. A z Austrii przeniosła się do Rumunii, w WTA 250 tym razem grała tylko indywidualnie. I dotarła do półfinału, skreczowała po czterech gemach starcia z Lucią Bronzetti. Przyleciała jednak do Dohy, pozostawała w drabince, ale gdy swój mecz z Marią Sakkari kończyła Iga Świątek, Czeszka podjęła decyzję o rezygnacji. WTA 1000 w Dosze. Paula Badosa kontra Renata Zarazua w starciu o drugą rundę. Zmiana rywalki Hiszpanki tuż przed meczem W jej miejsce wskoczyła Meksykanka Renata Zarazua, która przegrała w finale eliminacji z Belgijką Greet Minnen, ale z uwagi na swój wysoki ranking zachowała szansę na występ w turnieju głównym. Miała nieco ponad godzinę na przygotowanie się do spotkania z Paulą Badosą, bo chwilę po starciu Świątek z Sakkari zaczął się mecz Ons Jabeur z MacCartney Kessler. Krótki, Tunezyjka wygrała go w 57 minut 6:2, 6:0. Jak mówiła komentująca spotkanie Badosy w Canal+ Klaudia Jans-Ignacik, to i tak dużo czasu dla Zarazuy na przygotowanie się. Czasem w przypadku takiej rezygnacji, np. po rozgrzewce, zmienniczka musi się pojawić na korcie po kwadransie. Opowiadała o tym kiedyś o tym w Indian Wells Magdalena Fręch, która w 2023 roku wykorzystywała podobne szanse niemal do perfekcji. I tak budowała swój ranking. Meksykanka jest w podobnej sytuacji jak niegdyś Polka, ma teraz już dość pewne miejsce w pierwszej setce, przez moment pukała nawet do TOP 50. Tyle że w pojedynku z Badosą w żadnym wypadku faworytką nie była. Hiszpanka dość szybko przełamała rywalkę, prowadziła już 4:1, później pojawiły się drobne kłopoty. Nie na tyle duże, by mogły jej zabrać zwycięstwo w tym secie (6:3). Druga partia toczyła się jednak dokładnie odwrotnie, teraz to Zarazua jako pierwsza przełamała rywalkę, straciła tę zaliczkę, by w decydującym momencie zadać bolesnym cios kolejnym breakiem. Wygrała 6:4, w tym ostatnim gemie Paula sama "pomogła" rywalce, zagrywając w siatkę, a później wyrzucając piłkę Decydował więc trzeci set, tym razem Hiszpanka szybciej wzięła sprawy w swoje ręce, odskoczyła na 3:0 z podwójnym przełamaniem. Meksykanka jeszcze raz się zerwała, doprowadziła do wyniku 2:3, miała break pointa na remis po podwójnym błędzie faworytki. Tym razem Badosa jednak nie zepsuła sytuacji. A kolejnej okazji na zaistnienie w tym pojedynku Zarazua już nie dostała. W drugiej rundzie Hiszpanka zmierzy się z Amandą Anisimovą.