W finale 20-letni zawodnik, rozstawiony z numerem dwa, pokonał turniejową "jedynkę" Szwajcara Rogera Federera 1-6, 6-1, 6-4, 7-6 (7-4). Pojedynek trwał trzy godziny i dwie minuty, a Hiszpan, który w karierze nie przegrał ani jednego spotkania podczas Rolanda Garrosa, zakończył go wykorzystując już pierwszą piłkę meczową. - To niewiarygodne. Bardziej cenię sobie tegoroczny tytuł, bo zawsze trudniej jest bronić niż atakować - powiedział Nadal. - Rafael zasłużył na zwycięstwo, bo grał lepiej - przyznał Szwajcar. Początek niedzielnego finału miał dość zaskakujący przebieg, a największe zdziwienie wzbudziło łatwe prowadzenie 5-0 jakie po dwóch przełamaniach serwisu Hiszpana uzyskał Federer. Pierwszego gema Nadal zdobył dopiero po 34 minutach gry, ale trzy minuty później przegrał pierwszego seta 1-6. Początek drugiej partii przyniósł prowadzenie Nadala 3-0, który przegrał w niej tylko jednego gema, na 1-3, po tym jak Szwajcar utrzymał swoje podanie. Wszystko rozstrzygnęło się w ciągu 32 minut. Dłuższy był trzeci set - trwał 55 minut, a prowadzący 2-1 Federer był bliski przełamania rywala, bowiem prowadził w czwartym gemie 40:0, ale nie wykorzystał tych trzech szans oraz jednej przewagi, po czym Hiszpan wybronił się z opresji. Kluczowy dla losów trzeciej partii był czwarty gem, w którym Federer przegrał swoje podanie. Później Hiszpan utrzymał przewagę jednego "breaka" do końca. Szwajcar fatalnie rozpoczął czwartego seta, przegrywając serwis już w pierwszym gemie, ale w dziesiątym wykorzystał szansę na przełamanie serwisu rywala, po tym jak Nadal wyrzucił prostą piłkę z forhendu na aut. Szwajcar wyrównał na 5-5, a po swoim gemie objął prowadzenie 6-5, ale Hiszpan doprowadził do tie-breaka. W dodatkowej rozgrywce Nadal szybko objął prowadzenie 5-2 i chociaż Szwajcar zdobył dwa punkty przy swoim podaniu, to nie zdołał urwać kolejnego przy dwóch serwisach rywala. Hiszpan po wygranym meczbolu najpierw się położył na korcie, a później wskoczył na trybunę honorową, by odebrać gratulacje od rodziny i przyjaciół. Czwarty set był najdłuższy, bowiem zakończył się po 58 minutach. W niedzielę Hiszpan odnotował 60. z rzędu zwycięski pojedynek na nawierzchni ziemnej, a takim osiągnięciem nie może się pochwalić żaden inny tenisista. Przerwał też serię 27 wygranych meczów w Wielkim Szlemie przez Federera. Zwycięstwo dało Nadalowi premię w wysokości 940 tys. euro oraz 200 punktów do rankingu ATP "Champions Race". Niedzielny pojedynek już wcześniej francuska prasa okrzyknęła "finałem marzeń". Trudno się temu dziwić, bowiem w tym sezonie obydwaj tenisiści spotkali się już po raz czwarty - poprzednio w finałach turnieju ATP w Dubaju oraz imprez Masters Series w Monte Carlo i Rzymie. Za każdym razem zwyciężał Hiszpan. Był to siódmy ich pojedynek, a 20-latek z Majorki prowadzi w tej rywalizacji 6:1. W tym sezonie Federer przegrał tylko cztery mecze, wszystkie z Nadalem. Szwajcar ma za sobą zwycięstwa w każdym z pozostałych turniejów zaliczanych do Wielkiego Szlema, ale w Paryżu po raz pierwszy wystąpił w finale. - W tym roku prawie mi się udało wygrać Rolanda Garrosa. W ubiegłym byłem w półfinale, więc może za rok uda mi się w końcu zwyciężyć? - stwierdził numer jeden światowego tenisa. W niedzielę nie udało mu się zostać trzecim tenisistą w historii, który wygrał cztery kolejne turnieje zaliczane do Wielkiego Szlema. Federer w ubiegłym roku był najlepszy w Wimbledonie i US Open, a w styczniu triumfował w Australian Open. Dotychczas Wielkiego Szlema zdobyli tylko Don Budge i Rod Laver, przy czym Laver - jako jedyny w historii - dokonał tego w jednym roku i to dwukrotnie. W sumie tylko sześciu tenisistom udało się odnieść zwycięstwo w każdym z czterech najważniejszych turniejów, choć w różnych odstępach czasu. Zobacz galerię z finału Wynik finału gry pojedynczej mężczyzn: Rafael Nadal (Hiszpania, 2.) - Roger Federer (Szwajcaria, 1.) 1-6, 6-1, 6-4, 7-6 (7-4)