Patrząc na przewodniki turystyczne zachęcające do odwiedzenia metropolii majestatycznie rozkładającej się na brzegach zakola Sekwany trudno nie zauważyć swoistej manii wielkości. Jest ona wszechobecna zarówno wśród "tubylców" z dziada pradziada, ale także wszystkich napływowych paryżan. Obowiązkowo należy bowiem zrobić zakupy w domach towarowych na Grands Boulevards, czyli Wielkich Bulwarach, a najlepiej w słynnej Galerii Lafayette. Nie wypada nie zwiedzić jakiejś wystawy w słynnym Grand Palais, czy też nie wstąpić do Grane Mosquee, czyli Wielkiego Meczetu na południowym skraju Piątej Dzielnicy. Trudno nie wspomnieć o kilkudziesięciu Grand Hotelach rozsianych głównie w centralnych dystryktach stolicy Francji. We wtorek nawet na wtopionym w obrzeża Lasku Bulońskiego obiekcie im. Rolanda Garrosa można się było przekonać, że "wielki" w Paryżu jest nawet deszcz. Niemal każda relacja telewizyjna z Roland Garros od wczesnych godzin przedpołudniowych była opatrzona napisami "grand de pluie". W tle widać było korty przykryte zielonymi plandekami, tłumy kibiców snujące się alejkami pod parasolami. Podniosły nastrój stwarzali też specjaliści od pogody, którzy z trwogą prezentowali najnowsze informacje o każdym przesunięciu niżowego frontu - sprawcy całego zamieszania. Mimo samych wybitnie pesymistycznych wieści, po godzinie 13 udało się rozpocząć gry, z ponad dwugodzinnym opóźnieniem. Kilka meczów udało się skończyć, po czym znów się rozpadało. Po godz. 16 (po półtoragodzinnej przerwie) ponownie służby techniczne zaczęły odsłaniać korty, a na nich pojawili się tenisiści i tenisistki. Jednocześnie organizatorzy ogłosili, że anulowano czwarte mecze wyznaczone we wtorkowym planie gier. Wciąż więc widnieją w nim spotkania z udziałem Polaków. W pierwszej rundzie singla Łukasz Kubot ma się spotkać z Francuzem Maxime'em Teixeirą. Występy deblowe mają też rozpocząć Jerzy Janowicz w parze z Tomaszem Bednarkiem oraz Mariusz Fyrstenberg z Marcinem Matkowskim. Jednak chociaż gry wznowiono, to nad Paryżem wciąż gęstnieją czarne chmury, więc bardzo realne są kolejne przestoje. Niemal pewne jest też, że nie uda się zrealizować już i tak okrojonego grafika meczów, bowiem w związku z warunkami widoczność ulegnie pogorszeniu wcześniej niż zwykle, czyli pewnie już przed godz. 21. Prawdopodobnie więc Kubot wyjdzie do gry dopiero w środę, a jeśli nawet rozpocznie swoje spotkanie przed wieczorem, to jego dokończenie może zostać przełożone. To oznaczałoby prawdziwą "polską kumulację", bowiem - zgodnie z planem całego turnieju - właśnie w środę ma ruszyć druga runda. Tego dnia swoje mecze w drugiej rundzie powinny rozegrać siostry Agnieszka i Urszula Radwańskie oraz Jerzy Janowicz i Michał Przysiężny. W związku z opóźnieniami, supervisora i dyrektora paryskiego turnieju czeka stworzenie trudnej układanki gier umożliwiającej odrabianie zaległości. Z Paryża Tomasz Dobiecki