Gdy Iga Świątek wygrywała swój pierwszy wielkoszlemowy tytuł w Paryżu, miała 19 lat. Gdy Bianca Andreescu wygrywała swój jedyny wielkoszlemowy tytuł w Nowym Jorku, też miała 19 lat. A gdy po jedyny w ogóle zawodowy tytuł - za to także w US Open - sięgała Emma Raducanu, była tuż przed 19. urodzinami. Wszystkie odniosły spore sukcesy na starcie swoich karier, niemniej tylko Polka kontynuuje grę w ścisłej światowej czołówce. Brytyjce udało się ostatnio wrócić do gry bez większych perturbacji zdrowotnych, choć wyniki ma dalekie od oczekiwań. Andreescu z kolei dopadło jakieś fatum. Znów miała wrócić po kilkumiesięcznej przerwie, była już na liście zgłoszeń WTA 500 w Meridzie. I nagle ogłosiła, że ten powrót opóźni się o dobrych kilka tygodni, nie wypadnie zapewne na jej kontynencie, choć może zdoła stanąć na nogi na zawody w Charleston. A wszystko za sprawą zapalenia wyrostka robaczkowego, co w przeszłości dopadło choćby Amelie Mauresmo, Sofię Kenin, a nawet samego Rafaela Nadala. Jedno z najlepszych wejść do zawodowego tenisa w historii. Bianca Andreescu robiła wyniki kosztem zdrowia Gdyby takie coś spotkało inną zawodniczkę z touru, współczucie pewnie byłoby mniejsze. Bianca Andreescu ma jednak wyjątkowego pecha. A przypomnijmy - jeszcze jako 18-laka wygrała w 2019 roku Indian Wells, choć musiała sobie radzić z dziką kartą. Później był tytuł w Toronto, po kreczu w finale Sereny Williams, ale słynną Amerykanką ograła cztery tygodnie później, 6:3 i 7:5 w finale US Open. Wskoczyła na czwarte miejsce w światowym rankingu, zagrała w sezonie 55 spotkań. I był to ostatni taki przypadek w jej karierze, choć.. tamten rok też był naznaczony kontuzjami. Skreczowała w starciu z Anett Kontaveit w Miami, oddała walkowerem mecz Sofii Kenin w Roland Garros, ale najważniejszy był uraz w pojedynku z Karoliną Pliskovą w kończącym sezon WTA Finals w Shenzhen. Zerwała łąkotkę, do gry wróciła po 15 miesiącach. Skąd takie problemy? Już w czasach juniorskich odnosiła sukcesy, ale kosztem zdrowia. Grała z urazami, za wszelką cenę chciała wygrywać. I nieważne, że staw skokowy nie wytrzymywał, że plecy zaczęły się odzywać. Nawet ów sukces w Indian Wells został odniesiony, mimo że w półfinale z Eliną Switoliną potwornie bolał ją bark. A w meczu o tytuł z Angelique Kerber musiała między gemami się rozciągać, by przetrwać. To w końcu doprowadziło do kreczu w Miami. W ostatnich latach Andreescu wracała i znów znikała. Ma zaledwie 24 lata, w poprzednim sezonie ograła Annę Kalinską (Roland Garros), Naomi Osakę (s'Hertogenbosch), Lindę Noskovą (Wimbledon) czy Beatriz Haddad Maię (Tokio). A grała tylko od końca maja do końca października. Ostatnim jej turniejem było WTA 500 w Tokio. Miała wrócić w Auckland, później zmierzyć się z kwalifikacjami w Melbourne. Kanadyjskie media podały już w grudniu informację, że tak się nie stanie. W wywiadzie dla Match Point Canada Andreescu tłumczyła: Powrót byłej mistrzyni US Open się opóźni. Miała być Merida, później Indian Wells i Miami. Zapalenie wyrostka robaczkowego wyjaśniło sprawę Miała problem z tym, że sama porównywała się do Bianki Andreescu z 2019 roku - tej, która wygrała US Open. Ostatecznie stwierdziła, że jest gotowa na powrót, miało to nastąpić w Meridzie, jeszcze w lutym. Jej nazwisko znalazło się na liście startowej dzięki dzikiej karcie. A później chciała przejść już płynnie do Indian Wells i Miami, gdzie... nigdy nie przegrała pełnego spotkania. 11 razy wygrała, a trzy... przerwała w trakcie, poddawała je, w tym w finale w 2021 roku z Ashleigh Barty. I nagle w czwartek poinformowała w swoich mediach społecznościowych, że ten powrót jednak nie nastąpi w Meksyku. Opuści też tysięczniki w Kalifornii i na Florydzie. - Niespodziewanie zaczęłam odczuwać ostry ból w żołądku, co doprowadziło do nagłej operacji wyrostka robaczkowego. Operacja przebiegła bezproblemowo i jestem na drodze do wyzdrowienia. Mój plan zakłada powrót na kort na mączce, będę silniejsza niż kiedykolwiek - napisała w mediach społecznościowych. Ale czy tak będzie rzeczywiście, trudno powiedzieć. Jeśli jednak Kanadyjka wróci, a i jeszcze pozbędzie się problemów zdrowotnych, może być groźna dla najlepszych. W końcu ktoś przypadkowy nie wygrywa swoich pierwszych ośmiu meczów z rywalkami z TOP 10 mając 18 i 19 lat.