Ciężko było mówić o przypadkowym składzie finałowej batalii o deblowy tytuł podczas WTA Finals w Rijadzie. W decydującym starciu o trofeum spotkały się dwa duety, które nie miały na swoim koncie jeszcze ani jednej porażki w turnieju. Najpierw do finału awansowały Gabriela Dabrowski i Erin Routliffe. Wczoraj pokonały Nicole Melichar-Martinez i Ellen Perez 7:6(7), 6:1. Dzięki temu otrzymaliśmy gwarancję chociaż małego polskiego akcentu w sobotniej rywalizacji. Gabriela Dabrowski nigdy nie kryła swoich więzi z naszym krajem. W dzisiejszej potyczce rywalkami Kanadyjki i Nowozelandki okazały się Katerina Siniakova oraz Taylor Townsend. Czeszka dokonała w tym sezonie niesamowitej rzeczy. Najpierw wygrała Roland Garros w parze z Coco Gauff, a później triumfowała na Wimbledonie w duecie właśnie z Townsend. Wczoraj Czeszka i Amerykanka miały trochę problemów drugim secie meczu z Hao-Ching Chan i Weroniką Kudiermietową, ale ostatecznie triumfowały po tie-breaku. Na regenerację nie miały jednak za wiele czasu, bo już kilkanaście godzin później przyszło im walczyć o trofeum. Gabriela Dabrowski i Erin Routliffe mistrzyniami WTA Finals. Jedyne niepokonane tenisistki w Rijadzie Katerina i Taylor rozpoczęły mecz efektownie, od przełamania serwisu Gabrieli. W kolejnych minutach oddały jednak inicjatywę rywalkom i wynik uległ diametralnej zmianie. Po czterech gemach to Dabrowski i Routliffe prowadziły 3:1. Czeszka i Amerykanka szybko odrobiły straty i mieliśmy zaciętą rywalizację do końca partii. W dwunastym gemie pachniało już tie-breakiem. Siniakova i Townsend prowadziły 40-15, miały w sumie trzy piłki na 6:6. Przegrały jednak każdą z nich, a to sprawiło, że premierowa odsłona pojedynku zakończyła się zwycięstwem 7:5 dla Kanadyjki i Nowozelandki. Czesko-amerykański duet mógł rozpocząć drugiego seta w dokładnie taki sam sposób, jak pierwszego, ale przy break pointach na początku tej części meczu brakowało Siniakovej błysku, którym zazwyczaj imponowała. Być może to efekt tego, że wczoraj bardzo późno skończyły swój półfinałowy pojedynek. Mimo łącznie trzech okazji, to rywalki jako pierwsze wywalczyły sobie przełamanie i zrobiło się 3:1. Wtedy wreszcie zobaczyliśmy Katerinę w najlepszym wydaniu. Przy decydującym punkcie zagrała piłkę, której nie powstydziłaby się sama Agnieszka Radwańska. Także w kolejnym gemie obserwowaliśmy decydującą akcję. Tym razem Czeszka i Amerykanka mogły mówić o sporym szczęściu. Po zagraniu Townsend przy siatce piłka przetoczyła się po taśmie w taki sposób, że przeciwniczki nie miały już czasu na reakcję. Zrobiło nam się 3:3 - scenariusz niemal identyczny jak w premierowej odsłonie meczu. Różnica polegała jednak na tym, że Dabrowski i Routliffe po chwili zbudowały przewagę po raz kolejny i tym razem uciekły już na dobre. Przełamanie do zera w ósmym gemie spowodowało, że po chwili obserwowaliśmy Gabriele serwującą po zwycięstwo. Pojawiły się aż cztery meczbole. Katerina i Taylor broniły się niesamowicie. Przy trzeciej szansie pokpiła z kolei sprawę tenisistka z polskimi korzeniami, która puściła piłkę lecącą wyraźnie w kort. Później Kanadyjka posłała jednak serwis, którego nie zdołała skutecznie odebrać Czeszka. W taki oto sposób mecz dobiegł końca. Dabrowski i Routliffe wygrały 7:5, 6:3 i jako jedyne mogą się szczycić mianem niepokonanych podczas zmagań w Rijadzie. Nawet w rywalizacji singlistek nie będzie tenisistki z kompletem zwycięstw. Zarówno Gauff, jak i Zheng mają już na swoim koncie po jednej porażce.