Sofia Kenin w ostatnich dniach udowodniła, że na kortach w Tokio czuje się znakomicie. Amerykanka dotarła aż do finału turnieju rangi WTA 500, pokonując po drodze m.in. Darię Kasatkinę, czy Katie Boulter. Równie dobrze radziła sobie w deblu, gdzie w parze z Bethanie Mattek-Sands awansowały do półfinału. Niestety jego przebieg był wyjątkowo przykry. Amerykanki w sobotę mierzyły się z duetem Ena Shibahara - Laura Siegemund. Spotkanie potrwało jednak bardzo krótko. Już w pierwszym secie mistrzyni Australian Open z 2020 roku musiała skorzystać z przerwy medycznej, a na kort wróciła z nogą obłożoną lodem. Niestety uraz uniemożliwił jej dalszą rywalizację. Na ten wynik czekała Magda Linette. Stało się, Polka zagra w finale WTA Tenis. Nagły krecz Sofii Kenin. Co z finałem WTA Tokio? Przy stanie 2:5 w pierwszym secie Kenin musiała kreczować, a Shibahara i Siegemund automatycznie awansowały do finału rozgrywek. W oczach Amerykanki pojawiły się łzy - wiedziała, jak poważne konsekwencje może nieść ze sobą kontuzja. 25-latka miała się w niedzielę zmierzyć w finale singla z Qinwen Zheng, która zapewniła sobie kwalifikację do finału po pokonaniu 7:6(5), 6:3 Diany Sznajder. Niewykluczone jednak, że tytuł WTA Tokio powędruje w jej ręce bez konieczności wychodzenia na kort. W mediach panuje sceptycyzm względem stanu zdrowia Sofii Kenin. Brak możliwości powalczenia o tytuł byłby dla niej bolesnym ciosem. W końcu na taką sposobność czekała ponad cztery lata - od finału Australian Open w 2020 roku. Wówczas pokonała Garbinę Muguruzę i sięgnęła po największy sukces w karierze. Niecałe dwa miesiące później wspięła się aż na 4. miejsce w rankingu WTA. Obecnie plasuje się dopiero na 155. pozycji. Od tamtej pory dwukrotnie miała okazję walczyć w finałach - w 2020 roku przegrała z Igą Świątek walkę o tytuł Roland Garros. W ubiegłym sezonie natomiast poległa w rywalizacji z Barborą Krejcikovą w turnieju WTA 1000 w San Diego.