Skrzypczyńskiemu, który zasada w zarządzie PZT, bardzo nie podobają się obecne działania tenisowej centrali, ale nie jest osamotniony w tym poglądzie. "Dawno nie było już takiej sytuacji, kiedy tyle różnych grup i frakcji razem protestowało przeciwko złym rzeczom, które wydarzyły się w związku. Skala nieprawidłowości jest naprawdę ogromna. Czas z tym skończyć!" - mówił stanowczo na łamach "PS". Obecnie prezesem PZT jest Jacek Muzolf, który został wybrany na to stanowisko we wrześniu 2014 roku. Jego działania budziły zastrzeżenia Ministerstwa Sportu i Turystyki, któremu w opublikowanym pod koniec 2015 roku raporcie zarzucono, że cześć zarządu prowadziła niezgodną ze statutem działalność gospodarczą (nie wolno prowadzić działalności związanej ze sportem - przyp. red.). Zalecano wówczas ustąpienie z funkcji m.in. prezesa. "Trudno znaleźć osoby do zarządu, które nie są związane z danym sportem. Dwóch członków zarządu zrezygnowało później z funkcji, a pan prezes dostosował swoją działalność do wymogów MSiT" - tłumaczył Witold Pasek, rzecznik prasowy PZT. Z kolei w opublikowanym latem ubiegłego roku raporcie pokontrolnym MSiT domagało się od związku zwrotu prawie 300 tys. zł dotacji. "W naszej opinii ten związek nie jest zarządzany dobrze i być może także w przyszłym roku odbije się to na finansowaniu. Sam fakt, że zwracane są tak ogromne sumy pokazuje, że tam naprawdę nie dzieje się dobrze" - powiedział wtedy Witold Bańka, szef tego resortu. Potem okazało się, że MSiT przekaże w tym roku na tenis mniej o 1,9 mln złotych, czyli 2/3 tego, co PZT otrzymał w w 2016. "Sprawa absolutnie podstawowa - Polski Związek Tenisowy nie ma aktualnego KRS-u i statutu, więc formalnie w ogóle nie może ubiegać o dotację. Wielokrotnie uczulałem w tej sprawie zarząd, ale te uwagi lekceważono. Niektórzy woleli załatwiać swoje interesy i interesiki. Dobro związku cierpiało. Dalej już tak jednak nie będzie, bizancjum musi się skończyć. Kasa jest pusta, a ludzie wiedzą, że bez naprawy sytuacji pieniędzy z ministerstwa będzie jeszcze mniej" - powiedział Skrzypczyński dla "PS". Natomiast Międzynarodowa Federacja Tenisowa (ITF) nałożyła na PZT karę w wysokości 62 tys. dolarów za nieprzepisową nawierzchnię podczas marcowego meczu 1. rundy Grupy Światowej Pucharu Davisa Polska-Argentyna (2-3) w Gdańsku (dodatkowo "Biało-czerwoni" stracili 2000 punktów w rankingu tych rozgrywek oraz prawo wyboru nawierzchni przy następnym spotkaniu). Jakie plany ma więc kandydat na nowego prezesa PZT? "Priorytety są czytelne: chcemy, by pieniądze trafiły do regionów, klubów i zawodników. Musimy skończyć z wizerunkiem tenisa jako sportu elitarnego, bo w dzisiejszym świecie on już taki nie jest... Nie może być tak - i tak nie będzie - że tenis jest dostępny jedynie dla kogoś, kto ma tatę czy mamę biznesmena" - stwierdził Skrzypczyński w "PS". "Jeśli zmienimy władze PZT, wyprostujemy finanse i pokażemy program rozwoju, pojawi się także szansa na wsparcie którejś ze spółek skarbu państwa. Współpraca będzie z korzyścią dla jednej i drugiej strony" - dodał. Skrzypczyńskiego popierają m.in Robert Piotr Radwański, ojciec Agnieszki i Urszuli, a także Jerzy Janowicz senior. "Chce pomóc młodym ludziom! Planujemy naprawdę wielki, kompleksowy program i dla niego także mamy w nim zaplanowaną specjalną rolę" - mówił kandydat na prezesa PZT o Radwańskim. Skrzypczyński to przedsiębiorca zamieszkały w Zielonej Górze. Wcześniej pracował z sukcesami jako trener zdobywając wiele medali mistrzostw Polski w KS Energetyk Gryfino, Promieniu Opalenica i GKT Nafta. Jest właścicielem klubu tenisowego RE-MI, który organizował w przeszłości cykl turniejów OTK "Kronopol Tour". Był także organizatorem jednego z największych cykli turniejów ogólnopolskich dla Amatorów "Dunlop Tour".Jest pomysłodawcą i organizatorem turniejów ITF Futures dla kobiet w Gryfinie (z pulą nagród 10 000 dolarów) oraz w 2014 roku w Zielonej Górze. Pełni funkcję prezesa Związku Tenisa Województwa Lubuskiego.