W pojedynku dnia rozstawiony z numerem drugim Belg Steve Darcis pokonał Przysiężnego w trzech setach (7:6, 3:6, 7:6). Pojedynek Przysiężnego (186. ATP) z Darcisem (115. ATP) obserwowało w hali Orbita około dwóch tysięcy kibiców i nie mogli narzekać na brak emocji, bo w meczu nie brakowało długich wymian i zwrotów sytuacji. O wygranej w pierwszym secie zadecydował tie-break, który lepiej rozegrał Belg. Druga odsłona, w głównej mierze dzięki silnemu serwisowi, należała już do Polaka. Trzeci rozstrzygający set rozgrzał publiczność do czerwoności. Przy stanie 5:5 rywal przełamał Przysiężnego i wydawało się, że to będzie kluczowy moment. Chwilę później Polak powtórzył jednak wyczyn przeciwnika. O losach pojedynku zadecydował tie-break, w którym Belg zwyciężył 7:5. Cały mecz trwał ponad dwie i pół godziny. Mimo porażki, Przysiężny powiedział po meczu, że może być ze swojej gry zadowolony. - Czułem się lepszym zawodnikiem przez cały czas. W pierwszym secie powinienem wygrać 6:4. W drugim już było wszystko dobrze i pewnie zwyciężyłem. Podobnie wyglądał początek trzeciego, ale później miałem chwilę słabości i doszło do tie-breaka. Skończyło się, jak się skończyło. Mam nadzieję, że na tyle wymęczyłem Belga, że Łukasz w drugiej rundzie sobie z nim poradzi. Zakładam bowiem, że Łukasz pewnie awansuje - dodał. Przysiężny odniósł się także do samej dramaturgii spotkania: - Ten mecz mógł się podobać kibicom, bo był szybki i nie był to tylko serwis, ale też długie wymiany. Można powiedzieć, że to była dobra promocja tenisa i dwa tysiące kibiców powinno wrócić do hali na następne spotkania turnieju. Wcześniej bratobójczy pojedynek stoczyli 17-letni Dembek (441. ATP) i rok starszy Majchrzak (365. ATP). Obaj mają być przyszłością polskiego męskiego tenisa. We wtorek zdecydowanie lepszy był ten drugi, pewnie wygrywając 6:3, 6:0. Późnym wieczorem w ostatnim meczu drugiego dnia turnieju Łukasz Kubot (161. ATP) zmierzy się z Andreą Amaboldim (190. ATP) z Włoch.