Z powodu zbrojnej agresji Federacji Rosyjskiej na niepodległą Ukrainę sportowcy z Rosji i Białorusi (sprzymierzeniec najeźdźcy) są izolowani na arenie międzynarodowej. Nie dotyczy to jednak wszystkich dyscyplin w takim samym stopniu. Tenisiści mogą brać udział w zawodach międzynarodowych, tyle że bez symboli państwowych. Z takiego układu wyłamali się organizatorzy tegorocznego Wimbledonu. Ich decyzją najbliższa edycja turnieju odbędzie się bez udziału zawodników i zawodniczek z krajów, którym przypisuje się rolę agresora. To z kolei spotkało się z bezprecedensową reakcją władz ATP i WTA, które ogłosiły, że wyniki Wimbledonu rozegranego bez Rosjan i Białorusinów nie będą wliczane do punktacji światowych rankingów. Jednym z tych, którzy takie rozwiązanie uważają za skandaliczne, jest były prezes PZPN Michał Listkiewicz. Swoje stanowisko wyraził w bezpardonowy sposób. Wojna w Ukrainie. Bortniczuk i Kulesza dali przykład - Kontrowersyjna, łagodnie mówiąc, decyzja organizacji tenisowych ATP i WTA o niezaliczaniu punktów z turnieju w Wimbledonie do rankingu światowego jest dowodem hipokryzji i zepsucia. Zasłanianie się regulaminami i biznesem to zwykłe świństwo - oznajmił Listkiewicz w komentarzu zamieszczonym na łamach "Super Expressu". Były sternik krajowej federacji piłkarskiej zachęca do bezkompromisowej postawy wobec tragedii, jaka od trzech miesięcy dotyka naród ukraiński. Za wzór stawia ministra sportu Kamila Bortniczuka (o jego inicjatywie przeczytasz TUTAJ) oraz obecnego szefa PZPN Cezarego Kuleszę. - Brawurowa reakcja polskiego ministra sportu pewnie jest z gatunku "mission impossible", ale dowodzi, że myśl Antoniego Słonimskiego to najlepsza wskazówka: "jeśli nie wiesz jak się zachować, zachowuj się przyzwoicie". Nie traćmy nadziei ośmieleni przykładem podobnej akcji Prezesa PZPN tuż po ataku Rosji na Ukrainę. Organizacje piłkarskie stroiły fochy, zwlekały, w końcu poszły za głosem Cezarego Kuleszy - przypomina Listkiewicz. ZOBACZ TAKŻE: