Gdyby patrzeć tylko na obecny ranking WTA, 22-letnia Hiszpanka Leyre Romero Gormaz, rozstawiona w eliminacjach French Open z numerem 27, byłaby w starciu z Lindą Klimovicovą zdecydowaną faworytką. Jest o dwa lata starsza od Polki, miała za sobą już siedem występów w kwalifikacjach wielkoszlemowych turniejów (jedno zwycięstwo i siedem porażek) i w całej karierze 20 pojedynków z zawodniczkami z TOP 100. Klimovicova do tego etapu jeszcze nie doszła, o Wielkiego Szlema walczyła dotąd tylko raz, w sierpniu zeszłego roku w Nowym Jorku, gdy reprezentowała Czechy. A na mecz z zawodniczką z setki w zawodowym turnieju, w co trudno uwierzyć, wciąż czeka. Jedno było pewne: jedna i druga szansę na życiowy sukces, debiut w najważniejszych tenisowych rozgrywkach, jakie istnieją. Na 50 punktów rankingowych, ale i 78 tysięcy euro brutto nagrody. To trzy razy więcej niż Klimovicova zarobiła we wszystkich swoich rywalizacjach od początku tego sezonu. Roland Garros. Linda Klimovicova i Leyre Romero Gormaz w boju o główną drabinkę. Polka... spóźniła się na kort Gdy zbliżała się godz. 11, na korcie numer 13 od kilku dobrych minut była już Hiszpanka i sędzia tego spotkania - Aurelie Vasseneix z Francji. Brakowało zaś Klimovicovej, która wpadła niemal w ostatnim momencie, szybko stanęła do prezentacji i już po chwili musiała zacząć rozgrzewkę. Być może ten pośpiech miał wpływ na początek spotkania, bo choć Hiszpanka "przywitała się" podwójnym błędem serwisowym, to jednak później była zawodniczką lepszą. Chciała ryzykować serwisem, stwarzała sobie przewagę sytuacyjną. To ona dominowała w akcjach, znakomitym forhendem uzyskiwała przewagę, a do tego grała niemal bezbłędnie. Klimovicova jakby miała problem z tym, że rywalka jest leworęczna. Romero Gormaz prowadziła już 3:0 i 30-0 przy podaniu Lindy, była na dobrej drodze do dość spokojnego wygrania całego seta. Polka pokazała jednak to, czym imponowała w starciach z Lindą Fruhvirtovą czy Mananchayą Sawangkaew - wielką wolę walki. Nie tylko szybko odrobiła straty, ale w ósmym gemie obroniła cztery break pointy, trzy z rzędu, od 0-40. Nie było tu wybitnego tenisa, raczej walka o życiowy sukces. W przypadku Polki irytowało tylko to, że za często odgrywała piłkę na środek kortu, co idealnie pasowało jej rywalce. Romero Gormaz miała wtedy wiele możliwości odegrania, coraz częściej decydowała się na dropszoty. I zaskakiwała tym Klimovicovą, co znajdowało też odzwierciedlenie w wyniku. W dziesiątym gemie Hiszpanka wywalczyła kolejne dwie szanse na przełamanie serwisu Polki - oznaczało to piłki setowe. W obu przypadkach Linda ratowała się drugim serwisem, przy czym za drugim razem ratunkiem to nie było. Wyrzuciła piłkę poza karo, popełniła podwójny błąd - i przegrała pierwszego seta w Paryżu (4:6). Zmiana sytuacji w drugim secie. Na korcie numer 13 początkowo cieszyła się Klimovicova. Hiszpanka odpowiedziała Przegranie pierwszej partii nie było jeszcze dla 20-latki żadną tragedią, już ten set pokazał, że możliwe są w nim liczne zmiany sytuacyjne z obu stron. Wystarczyło, że po krótkiej przerwie Klimoviciva zaczęła grać odważniej, nieco bliżej siatki, a już miała przeciwniczkę w garści. W pierwszych pięciu gemach Klimovicova wygrała oba te, w których serwowała. A w tych, gdy była na returnie, uzyskiwała break pointy. Jednego wykorzystała, co oznaczało, że odskoczyła na 3:1, miała też szansę na 4:1. Hiszpanka jednak nie pozwoliła na taką ucieczkę, a już za chwilę wyrównała na 3:3. Powtarzała się więc historia z pierwszego seta, ale... w drugą stronę. Bo nie inaczej było i w siódmym gemie, znów Linda miała okazję do przełamania, a kolejny raz Hiszpanka zdołała się obronić. W decydujących momentach zamęczała zawodniczkę z Bielska-Białej skrótami, Klimovicova nie dobiegała do tych piłek. Teraz dla Polki margines błędu już się skończył. Gdyby przegrała gema na 3:5, znalazłaby się już w arcytrudnej sytuacji. A miała dwie akcje na 4:4, wtedy Romero Gormaz znów błyszczała skrótami. W końcu sama Hiszpanka wywalczyła break point. Klimovicova zaryzykowała, ruszyła do siatki, wygrała tę akcję. A w końcu wyrównała stan tego seta. Tyle że w końcówce znów lepsza była Hiszpanka. To ona po raz kolejny zdołał przełamać Polkę. Po czym wypuściła rakietę z rąk i skryła twarz w dłoniach. Osiągnęła największy sukces w karierze, jeszcze w piątek pozna swoją kolejną rywalkę. Kto wie, być może trafi na Madison Keys czy Martę Kostiuk.