Jego zdaniem dwaj zawodnicy, którzy zgarnęli niemal wszystkie "lewy" wielkiego szlema i zajmują miejsca numer jeden oraz dwa w rankingu ATP, będą dominować w światowym tenisie aż do czasu, gdy pojawią się nowe twarze białego sportu. Nadal, który we wrześniu minionego roku wygrał finał U.S. Open, odniósł w karierze cztery zwycięstwa w turniejach wielkoszlemowych. "Nie ma powodu nie wierzyć, że ci dwaj nie pozostaną w grze na najwyższym poziomie przez najbliższe kilka lat" - zaznaczył McEnroe, siedmiokrotny triumfator turniejów wielkoszlemowych w latach 80. Nadal odebrał pozycję numer jeden 29-letniemu Szwajcarowi, ale - zdaniem McEnroe - Federer zachował radość z gry i zakończył sezon z wysokimi ocenami. Szesnastokrotny zwycięzca turniejów wielkoszlemowych wygrał z młodszym o pięć lat rywalem w kończącym sezon 2010 ATP World Tour Finals w Londynie. "Ta niesamowita rywalizacja Federer-Nadal potrwa jeszcze, mam nadzieję, kilka lat i tylko na tym skorzystamy, my i tenis" - wspomniał Amerykanin. Dawny mistrz uważa, że nr 3 światowego tenisa Novak Djokovic i nr 5 Andy Murray muszą poprawić swój poziom, by włączyć się do rywalizacji Federer-Nadal. "Będą musieli dołączyć do swego repertuaru uderzeń nowe elementy i dużo pracować, by mogli sobie pozwolić na konkurowanie z tak utalentowanymi tenisistami jak Federer i Nadal" - twierdzi McEnroe. Ta europejska dominacja we współczesnym tenisie zbiegła się w czasie z kryzysem amerykańskiego tenisa. Minęły lata takich asów, jak Pete Sampras, Andre Agassi, Jim Courier, czy Michael Chang... O sobie McEnroe skromnie nie wspomniał. Ostatnim Amerykaninem, który wygrał turniej wielkoszlemowy jest Andy Roddick, zwycięzca U.S. Open 2003. Jest też obecnie jedynym Amerykaninem sklasyfikowanym w czołowej dziesiątce rankingu ATP (ósme miejsce). W "20" są trzej inni rodacy: Mardy Fish (16), Sam Querrey (18) i John Isner (20). 28-letni Roddick i 29-letni Fish zbliżają się jednak do końca kariery. McEnroe twierdzi, że Roddick ma jeszcze przed sobą kilka dobrych lat, ale może nie być lepszy od swych młodszych rodaków. "Uważam, że Isner i Querrey są świetnymi tenisistami, zbliżającymi się do miana wielkości, ale nie sądzę, by już teraz odnosili zwycięstwa w prestiżowych turniejach" - ocenił. Dodał, że obaj zrobili kilka istotnych kroków na drodze swej kariery. Sądzi też, że są zdolni awansować do pierwszej dziesiątki rankingu światowego. Jeśli chodzi o mocno lansowanego juniora Ryana Harrisona, McEnroe podchodzi nie niego z rezerwą. Osiemnastolatek właśnie zaczyna karierę w gronie seniorów i zajmuje obecnie 173. pozycję w rankingu ATP. "To bardzo zdolny tenisista, który daleko zajdzie. Jednak nie sądzę, by tak od razu przeobraził się w triumfatora ważnych turniejów. Chciałbym go takim widzieć. Miejmy nadzieję, że tak będzie, jeśli poprawi grę tak skutecznie, jak w ubiegłym roku" - zaznaczył McEnroe. O sobie powiedział, że "wyławia" talenty w swej akademii tenisowej w Nowym Jorku. "To bardzo ważne, bo popularność tenisa w USA wymaga od Amerykanów wygrywania wielkich turniejów".