Janowicz po pojedynku, który wygrał z Francuzem 6:7 (4-7), 6:3, 6:4, 6:4, podając rękę Hamou powiedział niespełna 20-letniemu reprezentantowi gospodarzy, że powinien przeprosić, gdy w trakcie meczu mocno returnował, uderzając przy tym niemal łodzianina. - Przebiłem piłkę na drugą stronę, ale to nie było celowe. To była szybka piłka, ale miał dużo czasu, by się przesunąć. Popatrzył na mnie wówczas wymownie. Nie uważam, abym nie okazał mu wówczas szacunku. To zachowanie po meczu było nerwowe z jego strony. Nie ma nic więcej, co mógłbym powiedzieć w tej sprawie. Wielu zawodników go zna, ja go wcześniej nie znałem, ale teraz już tak - podkreślił Francuz, który tym spotkaniem zadebiutował nie tylko w Wielkim Szlemie, ale też w rywalizacji zaliczanej do ATP Tour. Na pytanie miejscowych dziennikarzy, czy był rozczarowany zachowaniem Polaka, odparł, że nie. - Ostrzegano mnie przed tym - skwitował. Zdaniem 225. na światowej liście Hamou o zwycięstwie Janowicza przesądził potężny serwis 50. rakiety świata, z którym nie mógł sobie poradzić. - To trochę frustrujące, bo poza tym elementem nie było między nami różnicy. Moim głównym problemem było to, by przebić piłkę ponownie na stronę rywala. Ale stoczyliśmy prawdziwą bitwę, starałem się mocno walczyć i mimo porażki jestem z siebie dumny - podsumował pochodzący z Nimes nastolatek, który znalazł się w głównej drabince tegorocznego turnieju dzięki przyznanej przez organizatorów "dzikiej karcie". Z Paryża Agnieszka Niedziałek