- Uważam, że mimo wszystko sezon był słaby, ponieważ mieliśmy zupełnie inne założenia: mieliśmy grać dobrze w Wielkim Szlemie, mieliśmy być parą numer pięć. Tak naprawdę nie osiągnęliśmy żadnych celów, które zakładaliśmy. Masters był takim małym pocieszeniem, ale tak naprawdę gdybyśmy go wygrali, uznawalibyśmy to za sukces. A samo dostanie się do mastersa już naszym celem nie jest - powiedział Matkowski, który jest 17. w indywidualnym rankingu deblistów. Lokatę niżej jest sklasyfikowany Fyrstenberg, a wyżej od nich - na 12. miejscu na świecie znajduje się Łukasz Kubot, który cały sezon grał w parze z Austriakiem Oliverem Marachem. Od września polski debel jeździ na turnieje razem z kapitanem reprezentacji Polski w Pucharze Davisa Radosławem Szymanikiem, trenerem z ramienia Polskiego Związku Tenisowego. - To, co pozytywne mogę zobaczyć w tym roku, to współpraca z Radkiem Szymanikiem. Od momentu, w którym zaczął z nami współpracować, nasza gra lepiej wyglądała i lepiej się czuliśmy na treningach. Nasza gra była lepsza, choć wyniki też były dobre, to jednak nie zawsze. Ale na pewno mieliśmy bardziej ustabilizowaną formę, niż na początku. Drugi pozytyw to to, że po raz pierwszy wygraliśmy turniej na trawie w Eastbourne, na nawierzchni, która nam w ogóle nie leży. Teraz przed nami wakacje i mam nadzieję, że w przyszłym roku nie będę musiał mówić, dlaczego sezon nam nie wyszedł - powiedział Matkowski. - Gramy o wiele lepszy tenis. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będziemy stabilniej grali. To pewnie trochę zależy od tego, czy będziemy mieli okazję dalej podróżować z trenerem i mam nadzieję, że tak będzie. Od wrześniowego Pucharu Davisa jeździmy wszędzie z Radkiem i to przynosi bardzo dobre skutki. Będziemy więc walczyć, żeby tak było też w przyszłym roku, dlatego musimy o tym porozmawiać z prezesem PZT - powiedział Fyrstenberg. - Od daviscupowego spotkania z Anglią w Liverpoolu nasza gra się poprawiła i po kolejnej udanej jesieni zakwalifikowaliśmy się do mastersa, dlatego występy w reprezentacji narodowej w przyszłym roku będziemy uważali za ważny punkt w kalendarzu naszych startów - dodał. W ubiegłym tygodniu debliści wystąpili w gronie ośmiu najlepszych debli tego roku, ale nie zdołali awansować do półfinałów kończącego sezon ATP World Tour Finals w Londynie. Zajęli trzecie miejsce w grupie A, chociaż występ w hali O2 Arena rozpoczęli od efektownego zwycięstwa nad najwyżej rozstawionymi: Kanadyjczykiem Danielem Nestorem i Serbem Nenadem Zimonjicem. Później jednak ponieśli dwie porażki i odpadli po pierwszej fazie imprezy, którą wygrali amerykańscy bracia Bob i Mike Bryanowie (nr 2.). Dzięki temu amerykańscy bliźniacy awansowali na prowadzenie w obydwu rankingach deblowych na koniec sezonu, przed Nestora i Zimonjica. Te dwie pary - podobnie jak Polacy - w niezmienionych składach, będą grać również w przyszłym roku, natomiast bezpośrednio za ich plecami dojdzie do wielu przetasowań. - Tak naprawdę nie patrzymy jakie są pary, tylko na własną grę. Wiemy, że jeśli będziemy grali dobrze, to pierwsza piątka na świecie jest celem, który powinniśmy realizować. Może nie za każdym razem, ale taką mamy siłę gry. Tylko Bryanowie i Nestor z Zimonjicem grają bardzo równo, a inne pary są w naszym zasięgu i powinniśmy sobie z nimi radzić - powiedział Matkowski. - Niektóre pary mają średni poziom o wiele wyższy od naszego. Poszczególne mecze z nimi wygrywamy, ale one mają bardziej ustabilizowaną grę i wygrywają więcej turniejów. My mamy dobre zrywy, a później przez kilka tygodni załamanie formy. Właśnie nad utrzymaniem równej formy musimy wciąż najbardziej pracować. To, czy się będą tworzyły nowe pary, nie będzie tak naprawdę ważne, bo pokonaliśmy ostatnio dwa razy Bryanów, a w Londynie także Nestora i Zimonjica. Ważne, żebyśmy wygrywali częściej z innymi parami, nie tylko tymi "topowymi". To powinno być naszym celem - dodał. Mariusz i Marcin wystąpili w tym roku w 25 turniejach, a rekordziści Czech Frantisek Cermak i Słowak Michal Mertinak w 32. Na przeciwległym krańcu w tej statystyce jest dziewiąta para w rankingu Wesley Moodie z RPA i Belg Dick Norman, która ma na koncie tylko 13 wspólnych startów, a przed dwoma tygodniami przegrała walkę o ostatnie miejsce w ATP World Tour Finals z Polakami. - Cermak i Mertinak po raz pierwszy zobaczyli szansę, że mogą być w mastersie i ją wykorzystali. Dla nich było to wielkie marzenie, tak jak praktycznie dla każdego deblisty. Myślę, że to ciągnęło ich przez cały sezon. My, nie wiem czy bylibyśmy w stanie zagrać tyle turniejów, co oni, pewnie nie. Natomiast Moodie i Norman mają wielką siłę gry. Po pierwszych występach bardzo dobrych w Wielkim Szlemie po prostu nie musieli tyle podróżować. Jednak z drugiej strony kto by pomyślał, że po US Open nie wygrają żadnego meczu, więc to jest różnie - powiedział Fyrstenberg. - Pewnie w przyszłym roku zagramy od 20 do 23 turniejów, ale to będzie zależeć jak nam będzie szło. Szczególnie od tego, jak nam pójdzie w imprezach Masters 1000 i w Wielkim Szlemie. Mam nadzieję, że to się zmieni na lepsze. W tym sezonie nie mieliśmy olśniewających wyników, więc jak będziemy grali lepiej, to będzie skok w rankingu. To tylko od nas zależy, od nikogo innego - dodał Matkowski, który najbliższe dwa tygodnie spędzi w rodzinnym Szczecinie, trenując na siłowni i grając w squasha. - Ja w poniedziałek lecę na wakacje, wreszcie, na dziewięć dni z żoną. Później, od 11 grudnia zaczynamy z Marcinem zgrupowanie w Sopocie, gdzie prawie cała kadra daviscupowa będzie trenować i dużo młodych zawodników. No i po świętach, już 1 stycznia lecimy do Kataru na pierwszy turniej - powiedział Fyrstenberg.