W poniedziałkowy wieczór wraz z Mariuszem Fyrstenbergiem potwierdził pan oficjalnie, że w przyszłym sezonie będziecie występować w duetach z innymi zawodnikami. Niełatwo było podjąć taką decyzję po 15 latach współpracy? Marcin Matkowski: - To nie była kwestia jednego turnieju i jednej rozmowy. Ten sezon nie układał się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Po kolejnych niepowodzeniach zaczęło nam brakować pewności siebie. Po odpadnięciu w sierpniu z US Open (w 1/8 finału - red.) wiedzieliśmy już, że nie mamy szans na występ w ATP Finals i zaczęliśmy się zastanawiać, czy nie lepiej spróbować sił z innymi partnerami. Chodzi o to, żeby zyskać więcej energii, którą ma się przy występach z kimś nowym. Długo dojrzewaliśmy do tego. W przeszłości rozważali już panowie takie rozwiązanie, czy też myśl o dłuższym rozstaniu pojawiła się dopiero w tym roku? - Mieliśmy już wcześniej pewne kryzysy, rozdzielaliśmy się na chwilę i przynosiło to efekt. Przeważnie jednak po gorszym fragmencie sezonu szło nam później lepiej, zazwyczaj kwalifikowaliśmy się też do kończącego sezon turnieju masters (trzy lata temu dotarli do finału, a w 2008 i 2010 roku byli w najlepszej czwórce - red.). Tym razem przy okazji US Open widzieliśmy, że nie idzie to w dobrym kierunku, choć wcześniej już próbowaliśmy roszad. Spadły nasze notowania w rankingu, przez co nie raz traciliśmy jako duet okazję do startu w bardziej prestiżowych imprezach. Nie było między nami kłótni czy sporów, ale może coś się wypaliło? Większość par tenisowych rozstaje się po roku czy dwóch. My na tym tle byliśmy ewenementem. Dłuższym stażem w cyklu ATP mogą pochwalić się chyba tylko słynni amerykańscy bliźniacy Bob i Mike Bryanowie. W poniedziałkowym oświadczeniu mowa jest tylko o przyszłym sezonie. Czy to oznacza, że kibice znów mogą zobaczyć razem "Polish Power" (taki przydomek Matkowski i Fyrstenberg zyskali na arenie międzynarodowej - red.)? - Nigdy nie powiem, że na pewno już nie zagram z Mariuszem. Trudno teraz przewidzieć, jak to wszystko się potoczy. Sporo będzie zależeć od wyników, które będziemy osiągać. Jeśli będzie nam dobrze szło w parach z innymi zawodnikami, to trudno będzie wówczas myśleć o powrocie do siebie. Jeśli jednak nie będzie nam wychodziło granie z nimi, to czemu nie? Na pewno nie wykluczam ponownej gry z Mariuszem. Po raz pierwszy informacje o ewentualnym końcu duetu "Frytka-Matka" pojawiły się w połowie października, gdy w jednym z wywiadów Szwed Robert Lindstedt zapowiedział, że w przyszłym sezonie będzie występował w parze z panem. Czy to oznacza, że to pan zasugerował Fyrstenbergowi zmianę partnerów na 2015 rok? - Nie. Była to całkowicie nasza wspólna decyzja. Z Robertem zagrałem razem w sierpniu w Toronto i Cincinnati (w pierwszym turnieju odpadli w pierwszej rundzie, w drugim dotarli do ćwierćfinału - red.). Spytał mnie później, czy chciałbym startować z nim w przyszłym roku. Odpowiedziałem wówczas, że może będę zainteresowany, ale decyzję podejmę po sezonie. To doświadczony zawodnik. Prawie na samym początku czeka nas trudne zadanie, bo będziemy bronić w Australian Open dużo punktów ze względu na styczniowy triumf Szweda z Łukaszem Kubotem. Mariusz z kolei, z tego co wiem, umówił się na wspólne występy z Meksykaninem Santiago Gonzalezem. W parze ze swoim długoletnim partnerem deblowym może pan znowu zagrać jednak już niedługo, bo podczas marcowego meczu Pucharu Davisa z Litwą. - Tu wszystko zależy od kapitana naszej reprezentacji Radka Szymanika. Myślę, że zarówno ja, jak i Mariusz możemy grać razem lub z kimkolwiek innym. To nie jest problem. W przyszłym sezonie może się zdarzyć, że w turnieju ATP stanie pan z Fyrstenbergiem po przeciwnych stronach siatki. Taki mecz będzie miał dla pana jakieś dodatkowe znaczenie? - Dotychczas rywalizowaliśmy ze sobą "na poważnie" dwukrotnie w mikście, w deblu - nigdy. Na pewno na początku będzie dziwnie grać przeciwko niemu i będą mi towarzyszyć inne niż zazwyczaj emocje. Ale z czasem pewnie stanie się to normalne i przywyknę. W niedzielę zakończył pan sezon występem w Paryżu (z Austriakiem Juergenem Melzerem dotarli do finału - red.). Czas na upragnione wakacje? - Tak, przede mną trochę odpoczynku z rodziną. W najbliższym czasie wybieramy się samochodem na 10 dni w góry. Za trzy tygodnie rozpoczynam zaś przygotowania do nowego sezonu. Gdzie będzie trenował duet Matkowski-Lindstedt? - Graliśmy już razem, wiemy czego się po sobie spodziewać i uznaliśmy, że nie musimy się wspólnie przygotowywać. Ja będę ćwiczył w Warszawie, a Robert u siebie. Rozmawiała Agnieszka Niedziałek