- Nie jesteśmy wściekli po tej porażce, gdyż raczej nie mieliśmy szans pokonanie Paesa i Damma. Pierwszego seta wygrali pewnie, w drugim była walka, ale też rywale okazali się lepsi. Może gdyby szanse na zwycięstwo były większe, to bylibyśmy bardziej zdenerwowani - powiedział po meczu Matkowski w rozmowie z Pawłem Sikorą z RMF FM. - W czwartek przegraliśmy, ale w przekroju całego turnieju jesteśmy bardzo zadowoleni. Chyba w najśmielszych snach nie spodziewaliśmy się, że awansujemy do półfinału tego turnieju. Mam nadzieję, że odtąd nasza kariera potoczy się w jeszcze szybszym tempie - dodał polski tenisista. - Nasi rywale to bardzo utytułowany debel. Paes był już kilkanaście razy w finałach turnieju Wielkiego Szlema, a my dopiero pierwszy raz wystąpiliśmy w półfinale. Poza tym zagrali bardzo dobre spotkanie, wykorzystując wszelkie nasze słabości i zasłużenie wygrali. Byli po prostu lepsi - powiedział Matkowski. Gdzie można szukać przyczyn porażki? - Były bardzo trudne warunki. Przede wszystkim mocno wiało. Ten kto oglądał to spotkanie w telewizji, to widział, że piłka w czasie podrzutu do serwisu robiła różne dziwne rzeczy, dlatego zagraliśmy bardziej asekurancko i po podaniach zdobyliśmy mniej punktów niż zazwyczaj - stwierdził polski tenisista. Jak nasi zawodnicy podeszli do tego, chyba najważniejszego, meczu w swojej karierze? - Na początku był spokój, ale potem z każdą chwilą napięcie rosło. Przed czwartkowym spotkaniem wiedzieliśmy przecież, że jesteśmy tylko o dwa mecze od zwycięstwa w całym turnieju. Wiedzieliśmy, ze stać nas na to, ale rywale nie pozwolili nam dzisiaj zaprezentować pełni naszych umiejętności. Poza tym ten wiatr, który oczywiście wiał w obie strony, ale przeciwnicy lepiej się przystosowali do tych warunków - stwierdził Matkowski. Teraz Polacy wracają do kraju, gdzie zagrają we wrocławskim challengerze, także w singlu, a potem wyruszą do Ameryki Południowej, gdzie wystąpią w trzech turniejach. Następnie zagrają w Masters Series w Indian Wells i Miami. Paweł Sikora, RMF FM