Od samego początku wiadomo było, że Szarapową czeka ciężkie zadanie, bo młoda Kanadyjka od początku sezonu pokazuje wysoką formę. Na dodatek gra dość równo przez cały czas, natomiast Rosjanka zazwyczaj dość wolno wchodzi w mecz. Nie inaczej było i tym razem, bowiem to Bouchard od pierwszych minut częściej przejmowała inicjatywę w grze, dzięki czemu wygrała pierwszą partię 6:4. W drugiej partii do ataku przystąpiła Rosjanka, która dość szybko objęła prowadzenie 5:2, ale zaraz po tym pozwoliła rywalce doprowadzić do wyrównania. Zdobyła jednak dwa kolejne gemy, a następnie zakończyła ją przy drugim setbolu, przy serwisie przeciwniczki na 7:5. Natomiast w decydującej partii była liderka rankingu WTA Tour odskoczyła najpierw na 4:1,a następnie na 5:2. Wówczas wykorzystała dopiero piątą piłkę meczową, po dwóch godzinach i 27 minutach gry. Szarapowa, która od blisko 15 lat mieszka i trenuje na Florydzie, na początku kariery narzekała na nawierzchnię ziemną i twierdziła, że jej nie lubi, bo "na mączce strasznie plączą jej się nogi". Pierwszy triumf w jednym czterech najważniejszych turniejów w sezonie odnotowała na trawie w Wimbledonie w 2004 roku. Potem przyszły sukcesy na twardych betonowych kortach w US Open 2006 i Australian Open 2008. Wielkiego Szlema - choć nie klasycznego, czyli w jednym sezonie - skompletowała przed dwoma laty w Roland Garros. W Paryżu osiągnęła finał po raz trzeci i to z rzędu. W poprzedniej edycji musiała w nim uznać wyższość Amerykanki Sereny Williams, która tym razem odpadła już w drugiej rundzie. - Jako prawdziwy i najwierniejszy fan Marii, której serdecznie nie znoszę, nie podoba mi się i nie lubię jej tenisa, oczywiście będę trzymał za nią kciuki. Dlaczego? Bo nie mam szczęścia w hazardzie i jak się o cokolwiek zakładam, zawsze przegrywam. Za to podoba mi się tenis Eugenie, jest piękny, bardzo interesujący i... no dobrze ona mi się podoba tak naprawdę, tylko nie mów nikomu (śmiech). A masz może do niej numer komórki? - powiedział INTERIA.PL wyraźnie rozbawiony Goran Ivanisević. Były chorwacki tenisista, triumfator Wimbledonu 2001, uczestniczy w rozgrywanym podczas Roland Garros Turnieju Legend, podobnie jak inni byli mistrzowie w tej dyscyplinie sportu. - Ale tak na poważnie, to nigdy nie interesowałem się zbytnio kobiecym tenisem. Jeśli mam być szczery, to jak spojrzałem dzisiaj rano na drabinkę dziewczyn, to mocno się zdziwiłem. Tak naprawdę, to obawiam się, że wygra turniej Maria, niestety. Już mówiłem dlaczego wolę Bouchard, ale bądźmy realistami Szarapowa ma najbardziej znane nazwisko z wszystkich półfinalistek. Chyba zaraz pobiegnę obstawić jej zwycięstwo u bukmacherów. No właśnie gdzie są tu najbliżej zakłady? - dodał ze śmiechem Ivanisević. Wysiłki sympatycznego Chorwata na nic się zdały, bowiem to Rosjanka awansowała do finału Roland Garros. W nim spotka się w sobotę po południu ze zwyciężczynią wieczornego meczu pomiędzy Rumuką Simoną Halep (nr 4.) i Niemką Andreą Petković (28.). Obie po raz pierwszy wystąpią w tej fazie w Wielkim Szlemie. Natomiast w piątek rozegrane zostaną półfinały mężczyzn. Jako pierwszy został wyznaczony szlagierowo zapowiadający się pojedynek Serba Novana Djokovicia (nr 2.) z Łotyszem Ernestsem Gulbisem (18.). Tenisista z Belgradu - zdaniem francuskiej prasy i fachowców - jako jedyny może powstrzymać Hiszpana Rafaela Nadala przed rekordowym dziewiątym, w tym piątym z rzędu, triumfem na kortach położonych w Lasku Bulońskim. Natomiast Gulbis po tym jak pokonał Łukasza Kubota w pierwszej rundzie, został przez Polaka określony jako "czarny koń" turnieju. Typ okazał się trafny, bowiem Łotysz w czwartej rundzie wyeliminował Szwajcara Rogera Federera (4.), a w ćwierćfinale Czecha Tomasa Berdycha (6.). W drugim półfinale Nadal (nr 1.) zagra przeciwko Szkotowi Andy’emu Murrayowi (7.). Obydwa mecze pokaże Eurosport. Z Paryża Tomasz Dobiecki