W lipcu 2022 roku Kamil Majchrzak był 90. zawodnikiem świata, Stefan Kozlov - 103. Obaj mogli wtedy liczyć na pewne miejsce w największych challengerach, ale też i szukać punktów w turniejach ATP 250. Dziś Polak wraca w rankingu z niebytu, bo 2,5 miesiąca temu nie był w ogóle w nim klasyfikowany, Kozlov zaś w poprzednim sezonie przez pół roku nie grał. W efekcie spadł nawet do dziewiątej setki. W Kigali wyglądał już jednak bardzo dobrze - w pierwszym challengerze dostał się do półfinału, w drugim - do ćwierćfinału. Tu trafił na Polaka, którego forma wyraźnie idzie w górę. Majchrzak właśnie wygrał dziesiąty mecz z rzędu, wyrównał tym samym swój rekord kariery. No i punkty wywalczone za awans do półfinału pozwolą mu wskoczyć do czwartej setki rankingu. To, że jeszcze przed latem 28-latek z Piotrkowa znajdzie się na pozycji dającej prawo gry w eliminacjach turniejów Wielkiego Szlema, wcale nie jest takie nierealne. Finalista juniorskich Wielkich Szlemów na drodze Polaka. Kiedyś spotkali się w Las Vegas Młodszy o dwa lata od Polaka Kozlov był dekadę temu trzecim juniorem świata, to zresztą było następstwem dwóch awansów do finałów Australian Open i Wimbledonu. Majchrzak też wtedy rywalizował, ale bez podobnych osiągnięć - szybciej zresztą przeszedł do profesjonalnej rywalizacji. Na Kozlova trafił dopiero w 2018 roku - spotkali się w challengerze w Las Vegas. I Polak rozbił swojego rywala z USA 6:0, 6:2, w zaledwie 61 minut. Dziś mecz był niewiele dłuższy, Kozlov ugrał o jednego gema więcej. Co jednak istotne - na pewno nie żałowali kibice, którzy zdecydowali się na oglądanie tego widowiska. Było ono bowiem bardzo ciekawe, bez wielu siłowych uderzeń, za to pełne technicznego kunsztu. Być może wpływ na to miał fakt, że Polak w czwartek dość łatwo wygrał swój mecz z Austrakiem Davidem Pichlerem, a Kozlov stoczył blisko 3,5-godziny bój z Benjaminem Lockiem z Zimbabwe. W efekcie nasz zawodnik zmuszał rywala do biegania, a to slajsami, a to dropszotami. Kozlov starał się odpowiadać tym samym, ale bez podobnych efektów. Urodzony w Macedonii Północnej rywal Polaka w połowie drugiego seta miał już wyraźnie dość - odpoczywał po długich wymianach. Do trzech i do zera. Efektowne akcje, cieszył się głównie Polak Majchrzak dość szybko uzyskał przełamanie, choć zaraz mógł tę przewagę stracić. W trzecim gemie, przy stanie 30:30, chciał skończyć akcję spod samej siatki i... nie przebił piłki na drugą stronę. Za chwilę jednak serwisem obronił break pointa. W pełni kontrolował to, co działo się na korcie, choć momentami trochę nawet przesadzał z widowiskowością swoich zagrań. Kozlov jeszcze raz uzyskał podobną szansę, znów jej nie wykorzystał, ale sam znacznie częściej był w opałach. Polak wygrał tego seta 6:3. Drugi zaś, z punktu widzenia Majchrzaka, był jeszcze łatwiejszy. Polak szybko odskoczył na 3:0, później dał Kozlovowi trochę nadziei, bo Amerykanin znów uzyskał break pointa. Po to tylko, by wyrzucającym na zewnątrz serwisem zniweczyć marzenia rywala. Majchrzak wygrał ostatecznie do zera i jako trzeci w Kigali zameldował się w półfinale. W nim jego rywalem będzie Argentyńczyk Marco Trungelliti, rozstawiony znów z czwórką, Majchrzak pokonał go w sobotnim finale pierwszego turnieju. Challenger ATP 50 w Kigali (korty ziemne). Ćwierćfinał singla Kamil Majchrzak (Polska, Q) - Stefan Kozlov (USA) 6:3, 6:0.