We wtorek, po ponad dwóch godzinach starcia Majchrzaka z Gachowem, nad Kigali rozpętała się równikowa ulewa - kort momentalnie został zalany, nie było możliwości dokończenia tego spotkania. Polak zaś przeżywał prawdziwą emocjonalną huśtawkę, bo przecież w drugim secie był już bliski awansu. Przy stanie 5:5 miał aż trzy break pointy, w tym ostatnim praktycznie wygraną piłkę na rakiecie, ale wybrał zły kierunek. I wtedy Rosjanin odwrócił losy seta, a zdenerwowany Majchrzak krzyknął: - Wiecznie o coś walczę, wiecznie o coś proszę. I całe życie to samo. Nic się nie zmienia! Widać było, że jest momentami mocno zdenerwowany, a te emocje nie wpływały na jego postawę zbyt dobrze. Do tego dochodziło zmęczenie, bo przecież 28-latek od zeszłego roku codziennie był na korcie, po swoim sobotnim sukcesie w Kigali nie dostał nawet doby wolnego. Już w niedzielę musiał przystąpić do eliminacji do kolejnego turnieju, bo zabrakło dla niego specjalnej przepustki. Najpierw trochę presji, później kluczowe przełamanie. Polak wyrzucił turniejową jedynkę! Patrząc na tę stronę, to dobrze, że mecz z Gachowem został we wtorek przerwany. Choć szkoda, że w tak niekorzystnej sytuacji, przy prowadzeniu Rosjanina w decydującej partii 5:4. Majchrzak nie miał więc tu marginesu błędu, musiał wygrać swojego gema, aby zostać w grze. I wygrał, bez większych problemów, wyrównał na 5:5. Widać było jednak, że przez tych kilkanaście godzin się uspokoił, nie było żadnych nerwowych ruchów po nieudanych zagraniach, żadnych okrzyków. A Gachow reagował bardziej spontanicznie, choć też już nie tak bardzo jak we wtorek. Kluczowy był gem jedenasty, gdy podawał Rosjanin. Gachow najpierw wygrał długą akcję, w której obaj szachowali się grając po przekątnej, aż w końcu Polak zmienił kierunek i sam został oszukany. Gachow odpowiedział zagraniem na przeciwnogę, zdobył punkt. Za chwilę zaś prowadził już 40:15, miał dwie możliwości, by zapewnić sobie co najmniej tie-breaka. I wtedy Majchrzak zaczął go zmuszać do błędów, wybił rywala z rytmu. Uzyskał break pointa, którego jednak Gachow zdołał jeszcze obronić asem. Co z tego, skoro za chwilę popełnił podwójny błąd, a później Polak nieprzyjemnym zagraniem zmusił przeciwnika do błędu. I go przełamał. Mecz nie potrwał już długo, za chwilę Majchrzak pewnie wygrał swoje podanie i zapewnił sobie awans do drugiej rundy. Sędzia zaś mógł powiedzieć "Game, set & match Machacz", bo miał problemy z prawidłowym wypowiedzeniem nazwiska Polaka. A skoro Majchrzak wyrzucił z rywalizacji turniejową jedynkę, gracza nr 178 na liście ATP, to w teorii, teraz powinien mieć z górki. Kolejnym rywalem kwalifikanta będzie Austriak David Pichler - 579. w rankingu. I tu 28-latek pochodzący z Piotrkowa Trybunalskiego będzie zdecydowanym faworytem, choć nie może rywala zlekceważyć. Młodszy od niego o miesiąc rywal nic w karierze nie osiągnął, gra raczej hobbystycznie, ale ledwie trzy tygodnie temu rozbił w Bahrajnie Daniela Michalskiego 6:0, 6:2. A to o czymś świadczy. Challenger ATP 50 w Kigali (korty ziemne). Pierwsza runda Kaml Majchrzak (Polska, Q) - Iwan Gachow (-, 1) 6:3, 5:7, 7:5