Chwalińska miała problemy zdrowotne już w finale poprzedniego turnieju w Porto - w starciu z Hiszpanką Jessicą Bouzas Maneiro. Mimo pomocy medycznej, podjęła walkę, ale ostatecznie uległa rywalce 1:2. Odpuściła kolejny turniej w tym portugalskim mieście, teraz wystąpiła w Grenoble. W kolejnej imprezie na kortach twardych w hali, której pula nagród wynosi 60 tys. dolarów. Przede wszystkim daje jednak aż 75 punktów triumfatorce w rankingu WTA. Gdyby 22-latka z Dąbrowy Górniczej osiągnęła taki sukces, zanotowałaby wielki skok na liście. Prawie sześć godzin gry w środę i czwartek. Szalone dni Mai Chwalińskiej w Grenoble Tyle że leworęczna tenisistka miała za sobą dwa bardzo ciężkiej boje. Ten pierwszy, z Audrey Albie, trwał ponad 3,5 godziny, obie tenisistki słaniały się na nogach. A mimo to Polka była w stanie po kilkunastu godzinach przerwy pokonać rozstawioną z czwórką Alice Robbe. Też po zaciętym spotkaniu, w którym sporo gemów było "na żyletki". Dziś jednak naprzeciw Polki stanęła zupełnie inna rywalka - 19-letnia Aliona Falei. Zawodniczka o bardzo dobrym serwisie, ale też i ofensywnym nastawieniu. Owszem, Chwalińska, specjalizująca się w grze defensywnej daleko za linię końcową, często radziła sobie w meczach z takimi rywalkami, ale pod jednym warunkiem. Że miała siły, aby dużo i szybko biegać. Dziś zaś rywalka bardzo często uderzała po prostu za mocno. Jeszcze początek był bardzo obiecujący, Polka wygrała swoje dwa pierwsze gemy serwisowe, miała break-pointa przy tym rywalki. A później znalazła się głębokiej defensywie. Falei przyspieszyła grę, uderzała mocno, coraz bardziej precyzyjnie. Trudno się dziwić, wiedziała przecież, że jej dwa wcześniejsze spotkania trwały łącznie blisko godzinę krócej niż starcia Chwalińskiej z Albie. A do tego miała jeszcze dzień przerwy. To ona odskoczyła na 5:2, dwa swoje gemy wygrała do zera. I prowadziła w kolejnym 40:30, miała piłkę setową. Zdolna Białorusinka rywalką 22-latki z Polski. Aliona Falei udanie rozpoczęła sezon Polka wtedy jeszcze raz spróbowała coś zmienić, wykorzystała chwilową słabszą dyspozycję 19-letniej rywalki. Falei ma spore perspektywy, pod koniec zeszłego roku wygrała turniej w Jokohamie, ten rok zaczęła od półfinału w Porto - tam uległa tylko znanej Słowaczce Rebecce Šramkovej. Chwalińska zdołała ją jednak przełamać, za chwilę wykorzystała własne podanie, doprowadziła do stanu 4:5 i 30:15 w kolejnym gemie. Nie dała jednak rady odwrócić do końca losów tej partii. A gdy w drugim secie przegrała dwa pierwsze gemy, poddała spotkanie. To był już dla niej koniec turnieju. Nie pójdzie więc w ślady Marty Domachowskiej, która wygrała w Grenoble jako kwalifikantka w 2011 roku, czy Magdy Linette. Poznanianka była najwyżej rozstawioną tenisistką w 2015 roku, w finale ograła wtedy Czeszkę Terezę Martincovą. Tę samą, która teraz miała "jedynkę" w drabince, ale odpadła już w pierwszej rundzie... po kreczu na początku drugiego seta. Ambitne plany Mai Chwalińskiej. Za trzy tygodnie koniec "zamrożonego" rankingu Maja Chwalińska w najbliższy poniedziałek będzie notowana w okolicach 290-292. miejsca na świecie. To wciąż nie to, co miała przed kontuzją: wówczas zajmowała pozycję w połowie drugiej setki. No i jeszcze tylko do końca tego miesiąca może korzystać z tzw. zamrożonego rankingu. W najbliższym tygodniu powinna zagrać w turnieju ITF W75 w niemieckim Altenkirchen (korty dywanowe w hali), później zaś w ITF W75 w Porto (korty twarde w hali). I musi postarać się, by trochę jeszcze podnieść się w rankingu, bo w innym przypadku będzie od marca "skazana" na grę w mniejszych turniejach. Turniej ITF W75 w Grenoble (korty twarde w hali). Ćwierćfinał singla Aliona Falei (bez kraju, 8) - Maja Chwalińska (Polska) 6:4, 2:0 i krecz.