"Ostatnie dwa lata były dla mnie bardzo trudne. Miałam wiele problemów zdrowotnych, przez co wycofałam się z turniejów lub kreczowałam. Te kilkanaście ostatnich miesięcy jest dla mnie ciężkie również pod kątem psychicznym. Od 2019 roku choruję na depresję - napisała na swoim profilu społecznościowym. Maja Chwalińska: "Nie jestem w stanie zmusić się do trenowania" To było dokładnie rok temu. 19-letnia wówczas zawodniczka wyjaśniała, że depresję wywołały u niej notoryczne kontuzje. "Próbowałam trenować i rywalizować, ale czułam jak to wszystko coraz bardziej mnie przytłacza i wykańcza. Doszłam do takiego punktu, w którym nie jestem w stanie zmusić się do trenowania" - pisała. W udzielonym kilka miesięcy później wywiadzie dla sport.tvp.pl mówiła, że czasami na korcie płakała. Gdy coś nie tak poszło jej na treningu, nie odzywała się do nikogo. Choroba pogłębiała się. - Nie miałam na nic chęci. Ba, nie miałam nawet chęci ruszyć się z domu - mówiła w rozmowie. W grudniu ubiegłego roku zawodniczka poinformowała, że wyszła z depresji. Wkrótce rozpoczęła intensywne treningi i starty. Maja Chwalińska. Dziś jeśli płacz, to ze szczęścia Dziś nie płacze na korcie, chyba ze szczęścia. Nie zamyka się w domu Nie stroni od ludzi. W czwartek po ostatniej piłce meczu trzeciej rundy kwalifikacji Wimbledonu z Coco Vandeweghe wyrzuciła ramiona do góry, a na twarzy pojawił się głęboki uśmiech. Publiczność w Roethampton (tam odbywają się eliminacje) zgotowała młodej Polce owację. Chwalińska uporała się z własnymi problemami. Osiągnęła życiowy sukces. Po raz pierwszy w karierze zagra w turnieju głównym Wielkiego Szlema. Do tej pory próbowała cztery razy w: Australian Open (2020, 2021), Roland Garrosie (2021), Wimbledonie (2021). Nigdy się nie udało. Życie stwarza zaskakujące scenariusze. To przecież po nieudanych eliminacjach ubiegłorocznego Wimbledonu (porażka w pierwszej rundzie z Francuzką Clarą Burel) poinformowała o depresji. Maja Chwalińska pokonała Igę Świątek, potem razem święciły sukcesy w deblu Maja Chwalińska pokonała jedną z byłych czołowych tenisistek na świecie. Vandewege grała w przeszłości w ćwierćfinale Wimbledonu, była na 9. miejscu na świecie. Od dawna jednak pochodząca z Dąbrowy Górniczej tenisistka pokazywała ponadprzeciętne umiejętności. I odnosiła też znaczące sukcesy. W Polsce w kategoriach młodzieżowych bywało, że pokonywała swoją rówieśniczkę, kilka miesięcy starszą od siebie, Igę Świątek. Wygrała z nią m.in. w finale polskiego Mastersa 12-latek w Sopocie w 2013 roku. Rywalizacja na szczeblu młodzieżowym Chwalińskiej ze Świątek z czasem przerodziła się w przyjaźń w życiu na korcie. Obie zawodniczki tworzyły jedną z najlepszych par deblowych w kategorii juniorek. W 2015 roku zdobyły mistrzostwo Europy młodziczek, a rok później kadetek. W 2016 roku również triumfowały w Budapeszcie w nieoficjalnych mistrzostwach świata juniorek - Junior Fed Cup. W reprezentacji Polski grała jeszcze Stefania Rogozińska-Dzik. Rok później duet Chwalińska - Świątek zagrał w finale Australian Open. To był pierwszy wielkoszlemowy finał Świątek. Przegrały z parą Carnston Branstine i Bianca Andreescu (zwyciężczyni singlowego US Open seniorek z 2019 roku). Maja Chwalińska. Dobry początek w zawodowym cyklu, ale te kontuzje... Sukcesy w kategorii juniorek szybko przełożyły się na pierwsze znaczące wyniki w zawodowym cyklu. W 2019 roku Chwalińska wygrała trzy turnieje rangi ITF z rzędu. Powoli pięła się w rankingu WTA, w sierpniu po raz pierwszy awansując do pierwszej dwusetki. Ale pojawiały się też problemy. Kontuzje, które nie pozwalały kontynuować zwycięskiego marszu. To one wywołały w końcu depresje. Maja Chwalińska. Tenis to nie jest podnoszenie ciężarów Do Wimbledonu doszła zawodniczka, która, patrząc na nią, nie miała prawa tam się znaleźć. Tenisistka z Dąbrowy Górniczej nie imponuje warunkami fizycznymi. Jest drobna, ma 164 cm wzrostu. Jej starcie z potężnie serwującą Coco Vandeweghe wyglądało jak starcie Dawida z Goliatem. A jednak wygrała. Chwalińska nie pierwszy raz pokazała, że zwycięstwa w tenisie odnosi się przede wszystkim inteligencją i rozumną grą. Przypomina pod tym względem Agnieszką Radwańską. Swój tenis młoda Polka opiera na czuciu piłki, nienagannej technice, przewidywaniu zagrań rywalek. Vandeweghe zamęczyła skrótami, slajsami, kiedy trzeba było - lobami. Swoją technikę zawdzięcza talentowi, ale też skromnemu trenerowi z Dąbrowy Górniczej Pawłowi Kałuży. Spotkali się, gdy Maja miała sześć lat i rozpoczęli treningi w Centrum Rekreacji i Sportu. Prowadził ją 11 lat (dziś szkoleniowcem Polki jest Czech Jaroslav Machovsky). - Ja Mai nie trenuję, ale tenisowo wychowuję. A nie można wychowywać zawodniczki pomijając naukę skrótu, loba, rotacji awansującej, rotacji wstecznej. Ona to wszystko trenowała od najmłodszych lat. Na początku były gry, zabawy, mini-tenis. Dbałem o to, żeby to była zawodniczka wszechstronna i potrafiła grać każdym stylem defensywnym i ofensywnym, by prowadziła neutralną grę. Bardzo dobrze gra w debla, bo dużo ćwiczyliśmy przy siatce. Wszystko poukładaliśmy - przygotowanie fizyczne, mentalne i techniczne - mówił w rozmowie z Interią po wygranym turnieju ITF w Warszawie, Paweł Kałuża. - Tenis to nie jest podnoszenie ciężarów, to nie tylko siła, ale umiejętność gry, poruszania się, zwinność, antycypacja. Maja to wszystko ma, nad tym wszystkim stale pracujemy. Nie zgadzam się z teorią, że tylko wysocy mogą grać. Nawet jak ktoś ma 160 cm dojdzie do swojego szczytu - dodał. Postawa Chwalińskiej i jej awans do turnieju głównego Wimbledonu jest najlepszym na to dowodem. Olgierd Kwiatkowski Mecze 135. edycji Wimbledonu, między innymi z udziałem Igi Świątek i Huberta Hurkacza, oglądać można w kanałach telewizyjnych Polsat Sport, Polsat Sport Extra, Polsat Sport News oraz bez reklam w Polsat Sport Premium 1 i 2, a także w czterech specjalnych serwisach telewizyjnych Polsat Sport Premium 3, 4, 5, 6. Przez cały czas trwania turnieju kibice zobaczą na żywo kilkaset godzin transmisji meczowych, a także codzienny program studyjny oraz kronikę meczową. Dzięki serwisowi Polsat Box Go wszystkie mecze ze sportowych anten Polsatu można także oglądać na wielu urządzeniach, również tych mobilnych.