Mimo że to "tylko" turniej rangi WTA 125 to dla obu zawodniczek stawka była wysoka. Większa dla Polki. Bardziej doświadczona rywalka Chwalińska dopiero zaznajamia się z występami na tym szczeblu, nigdy nie grała w półfinale WTA. Udvardy, cztery lata starsza od reprezentantki Polski, w ubiegłym roku wystąpiła w finale w Montevideo. W Jassach Węgierka jest rozstawiona z "dwójką". W rumuńskim turnieju pokonała wcześniej m.in. Francuzkę Kristinę Mladenović. Najcenniejszym zwycięstwem Polki było pokonanie w drugiej rundzie Serbki Olgi Danilović. Chwalińska obroniła trzy piłki meczowe Pierwszy set nie wyszedł Polce. Zabrakło przede wszystkim stabilnego serwisu. Po drugim podaniu Chwalińska nie zdobyła żadnego punktu (na siedem). Obie zawodniczki nie mogły powiedzieć o sobie, że dobrze serwują. Doszło aż do siedmiu przełamań. Najbardziej zacięty był piąty gem, trwający kilkanaście minut. Panie rozegrały 20. punktów. Przegrała go Chwalińska. Potem wygrała jeszcze tylko jeden. W drugim secie obie zawodniczki grały z wielkim respektem dla siebie, raczej ostrożnie. Nadal nie ustabilizowały swoje formy serwisowej - przełamywały się sześciokrotnie. Mimo niekorzystnej sytuacji Chwalińska pokazała wielki charakter. Przegrywała 5:6 i broniła - przy podaniu Węgierki - trzech piłek meczowych. Cierpliwością, znakomitą grą w obronie, przedłużyła to spotkanie. W tie breaku bardziej agresywna gra Udvardy okazała się bardziej skuteczna. Chwalińska zdobyła tylko dwa punkty. Mecz zakończył się po dwu i półgodzinnej walce. Kolejny obiecujący występ Chwalińskiej Mimo porażki 21-letnia Polka zagrała jeden z najlepszych turniejów w karierze. Kolejny raz w ostatnim czasie - po bardzo dobrym, zakończonym w drugiej rundzie występie na Wimbledonie - pokazała dobry tenis. W rankingu WTA minimalnie spadnie i w poniedziałek będzie notowana na 162. miejscu. Teraz Chwalińska będzie przygotowywać się do występów na nawierzchni twardej. Półfinał BCR Iasi Open WTA 125 (pula nagród 115 tys. dol.) Maja Chwalińska (Polska) - Panna Udavardy (Węgry, 2) 3:6, 6:7 (2)