Miesiąc temu Chwalińska ogłosiła, że nie zagra w kwalifikacjach Australian Open i z powodu kontuzji zamraża ranking. Tenisistka, który miała wyjątkowo udany sezon i z 339. miejsca na początku 2022 roku awansowała w pewnym momencie na 149. powoli szykuje się jednak do powrotu na kort. Olgierd Kwiatkowski, Sport.interia.pl: Czuje pani wielki żal, że jest tutaj, a nie gra kwalifikacji w Australii? Maja Chwalińska, 159. tenisistka w rankingu WTA: Wolałabym być w Australii niż w Polsce i grać eliminacje. Wiem jednak, że podjęłam dobrą decyzję. Nie żałuję niczego, musiałam się wyleczyć. Co dokładnie pani dolegało? - Miałam kontuzję kolana. We wrześniu poddałam się operacji. Potem przechodziłam rehabilitację. Kolano nie było na tyle przygotowane i na tyle mocne, żebym mogła teraz rywalizować na 100 procent. Z moim teamem stwierdziliśmy, że lepiej będzie poczekać, bardziej zadbać o siebie i w zdrowiu przystąpić do sezonu. Czy ta kontuzja to konsekwencja bardzo intensywnego sezonu? - Z tym kolanem miałam problemy od kilku lat, ale ten ostatni sezon był bardziej wymagający niż wcześniejsze. Grałam w wyższym tempie, z lepszymi zawodniczkami. Kolano było moim słabym punktem, nie wytrzymało po tak intensywnym wysiłku. Teraz więc chciałam zadbać o zdrowie, aby nie mieć już takich przerw. Jest coraz lepiej, przez ostatnie tygodnie czuję wyraźną poprawę. Mam nadzieję, że to już jest kwestia kilku może kilkunastu dni, kiedy wrócę do normalnych treningów. Jak pani zniosła psychicznie tę kolejną kontuzję w krótkiej karierze. Dwa lata temu przeżywała pani z tego powodu ogromne problemy, wpadła w depresję. - To nie jest dla mnie łatwe. Bardzo brakuje mi rywalizacji. Przyzwyczaiłam się do niej. Nie pamiętam kiedy tak długo byłam w domu. Już tęsknię za wyjazdami. Staram się jednak koncentrować nad tym co mogę robić. Bardzo dbam o to kolano, o swoje ciało i staram się trenować na tyle, na ile mogę. Trening tenisowy, to granie z miejsca. Dużo pracujemy z fizjoterapeutą, wzmacniam się na siłowni. Pracuję z myślą o powrocie i łatwiej to wszystko znoszę. Wyjazdy z czasem przyjdą i wszystko wróci do normy. W sezonie 2022 awansowała pani o ponad 180 miejsc w klasyfikacji WTA. Mogło być jednak jeszcze lepiej, gdyby dostała pani punkty za przejście kwalifikacji i zwycięstwo w pierwszej rundzie Wimbledonu. - Byłabym blisko pierwszej setki. Ale ja chcę być wysoko w rankingu, a żeby tak się stało, to muszę zagrać dobrze więcej innych turniejów, nie tylko jeden Wimbledon. Po prostu niezbędne mi są lepsze wyniki. Czemu zawdzięcza pani tak udany sezon? - Poradziłam sobie ze swoimi..., nazwijmy to, demonami. To na pewno mi pomogło. Solidny trening przełożył się na wyniki. Ale to kwestia wielu lat treningów. Odniosłam wrażenie, że to właśnie wieloletnia praca przynosi efekty, choć mam świadomość, że pracuję o wiele, wiele więcej. Mam wielkie marzenia, więc dalej trzeba tak dużo pracować. Jakie to są marzenia? - Marzę o tym, żeby wygrać Wielkiego Szlema i być w czołówce rankingu WTA. To realne? - Jeżeli nie byłoby realne to nie wiem, czy dalej bym trenowała. To moje marzenie odkąd zaczęłam grać, więc chcę je realizować. Pani ma wyjątkowy styl jak na dzisiejsze czasy w kobiecym tenisie - bardziej wyrafinowany, techniczny nie fizyczny. Czy grając w ten sposób można się dziś przebić do czołówki? - Lepiej być inną niż pozostałe zawodniczki. Cieszę się, że wyróżniam się tym swoim stylem gry i jak najbardziej uważam, że można się przebić. Było wiele takich tenisistek, którym się udawało być wysoko prezentując taką grę. Ostatni przykład to Ashleigh Barty. Ona grała zupełnie inaczej. Często zmieniała rytm miała ten swój wyjątkowy serwis, forhend, slajsy. Jestem bardzo młodą zawodniczką i mam nadzieję wiele lat grania przed sobą, popracuję, żeby udoskonalić własne atuty. Ashleigh Barty jest dla pani wzorem do naśladowania? - Nie mam idolki. Można się wiele nauczyć od wielu zawodniczek, uważnie je obserwując. Tak robię. Pani atuty to skróty, slajsy, skąd wzięła się ta łatwość z jaką ich pani używa na korcie? - Nie są to cechy wrodzone. Trenowałam jak byłam młodsza i mój ówczesny trener Paweł Kałuża kazał mi wykonywać ćwiczenia, które miały rozwijać moją różnorodność na korcie. To nie jest tak, że ja to mam i koniec. Cały czas nad tym pracuję. Wróćmy do Australii. Kto wygra kobiecy Australian Open? - Iga jest numerem 1. Każdy numer 1 jest faworytem, ale tenis jest nieprzewidywalny. Nie chciałabym stawiać prognoz. Nie skupiam się na zawodniczkach z czołówki. Bardzo mi się podobała Caroline Garcia, którą obserwowałam na turnieju w Warszawie. Cenię jej tenis. Gra agresywnie, bardzo dobrze ułożona technicznie, gra bez kompleksów. Naprawdę jednak trudno mi typować rezultat tego turnieju. A pani kiedy ponownie zagra w turniejach WTA? - Plan jest taki, żebym wróciła do rywalizacji w weekend 6 albo 13 marca. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski