Magiczne zagranie Majchrzaka, Amerykanin mógł tylko przyklasnąć. Co za walka o ćwierćfinał
Ledwie dobę trzeba było zaczekać na kolejny występ Kamila Majchrzaka podczas ATP 250 w Sztokholmie. Po udanym otwarciu, dzisiaj nasz reprezentant stanął do walki o awans do ćwierćfinału zmagań. Jego przeciwnikiem okazał się Sebastian Korda, z którym przegrał kilka tygodni temu w Winston-Salem. W pierwszym secie Polak popisał się odbiciem, które będzie mocną kandydaturą do zagrania turnieju. Otrzymał za to brawa od Amerykanina. O miejscu w "8" decydowała trzecia partia.

Po udanej wyprawie do Szanghaju, gdzie Kamil Majchrzak dotarł do trzeciej rundy turnieju rangi ATP Masters 1000, nasz reprezentant dobrze otworzył swoje starty w halowych zmaganiach na terenie Europy. Polak pewnie pokonał Filipa Misolicia 6:2, 6:2 i awansował do najlepszej "16" rozgrywek w Sztokholmie. Austriak próbował wywierać presję na tenisiście z Piotrkowa Trybunalskiego zwłaszcza na początku obu setów, ale 29-latek skutecznie odpierał ataki przeciwnika i później sam przejmował kontrolę nad wydarzeniami na bocznym korcie oznaczonym numerem jeden.
Po około 24 godzinach Majchrzak ponownie zameldował się szwedzkiej arenie, tym razem już tej głównej. A to dlatego, że czekała go batalia o miejsce w ćwierćfinale turnieju ATP 250 w Sztokholmie. Jego przeciwnikiem okazał się Sebastian Korda - mistrz juniorskiego Australian Open 2018, który dwa lata temu zamknął Hubertowi Hurkaczowi drogę do pierwszego w karierze awansu do najlepszej "8" w Melbourne. Wrocławianin musiał poczekać na taki sukces 12 miesięcy dłużej.
Wracając do szwedzkich rozgrywek, Amerykanin pokonał na otwarcie zmagań Alexeia Popyrina 6:7(4), 6:1, 6:3. Tak się składa, że Kamil miał już szansę mierzyć się z reprezentantem USA w tym sezonie. Wydarzyło się to kilka tygodni temu, podczas trzeciej rundy imprezy rangi "250" w Winston-Salem. Wówczas nasz zawodnik wygrał tie-breaka w pierwszym secie, ale ostatecznie pojedynek zakończył się zwycięstwem tenisisty ze Stanów Zjednoczonych - 6:7(3), 6:3, 6:4. Teraz 75. rakieta świata miała okazję do rewanżu, chociaż minimalnym faworytem wydawał się Korda, plasujący się o 15 lokat wyżej w rankingu.
ATP Sztokholm: Kamil Majchrzak kontra Sebastian Korda w drugiej rundzie
Mecz rozpoczął się od serwisu Majchrzaka. Już w pierwszym gemie Korda próbował wywrzeć presję poprzez return, zrobiło się 15-30 z perspektywy Kamila. Później Amerykanin zanotował minimalną pomyłkę, przez co nie doczekał się break pointa. Ostatecznie Polak wygrał trzy akcje z rzędu i objął prowadzenie. Po zmianie stron to tenisista z Piotrkowa Trybunalskiego miał 30-15 przy podaniu przeciwnika. Sebastian posiadał trochę kłopotów z serwisem, ale zdołał je okiełznać i wyrównał stan rywalizacji.
Kolejne minuty przebiegały pod dyktando serwujących. W piątym gemie obserwowaliśmy walkę na przewagi przy podaniu Majchrzaka, ale ostatecznie nasz reprezentant nie musiał bronić piłek na przełamanie. Te pojawiły się w trakcie siódmego rozdania. Panowie toczyli niesamowitą walkę o to, który z nich jako pierwszy zgarnie czwarte "oczko" na swoje konto. I gdy wydawało się, że Kamil jest już blisko wyjścia z opresji, po chwili Amerykanin dostarczył niewiarygodną odpowiedź, jak z gry komputerowej. Chociaż Polak miał w sumie trzy szanse na zamknięcie gema, ostatecznie doszło do breaka - za piątą okazją. Po chwili Korda potwierdził przewagę przełamania, wychodząc na 5:3. Chociaż sytuacja Majchrzaka robiła się coraz trudniejsza, 29-latek nie zamierzał się poddawać. Dziewiąte rozdanie zakończył niewiarygodnym zagraniem między nogami, za co otrzymał brawa od przeciwnika. Takiej antycypacji nie powstydziliby się najwięksi tenisowi artyści.
W dziesiątym gemie Sebastian serwował po zamknięcie premierowej odsłony. Wszystko rozpoczęło się znakomicie z perspektywy Kamila. Wygrał trzy akcje z rzędu, przez co objął prowadzenie 40-0 na returnie. Zrodziły się szanse na wyrównanie w ostatniej chwili. Polak podjął ryzyko, ale nie mógł dopiąć swego. Zawodnik z USA doprowadził do równowagi. Później obserwowaliśmy jeszcze czwartego i piątego break pointa. Mimo to Amerykanin wciąż nie dawał się złamać. W końcu Korda doczekał się setbola. I już po pierwszym z nich zakończył partię na swoją korzyść, wynikiem 6:4.
Druga część pojedynku również rozpoczynała się od serwisu Majchrzaka. Nasz reprezentant od razu znalazł się od presją, bowiem Korda nie zamierzał odpuszczać ani przez moment. Już w premierowym gemie zobaczyliśmy break pointa dla Sebastiana. Tym razem tenisista z Piotrkowa Trybunalskiego wyszedł jednak z opresji i ostatecznie utrzymał podanie. W trakcie czwartego rozdania pojawił się cień szansy dla Polaka na to, by wywalczyć okazję na przełamanie. W kluczowym momencie wymiany zabrakło jednak chłodnej głowy 29-latkowi, przez co skończyło się na nieudanym zagraniu.
Kilka minut zobaczyliśmy już jednak break pointa dla Kamila po świetnym minięciu. Pierwsza piłka na 4:2 została obroniona na warunkach Amerykanina. Potem obserwowaliśmy jeszcze kolejne okazje dla Majchrzaka, łącznie cztery. Zawodnik z USA wciąż pozostawał jednak niezłomny. Poprawił swoją statystykę obronionych break pointów do wyniku 9/9 i ostatecznie wyrównał na 3:3. Nasz reprezentant ciągle nie mógł uwierzyć w to, co dzieje się na korcie, kiwał głową.
Tymczasem 29-latek musiał się szybko zebrać do walki, bowiem w siódmym gemie zrobiło się 0-30 z jego perspektywy. Tenisista z 75. miejsca w rankingu wygrał trzy akcje z rzędu i miał piłkę na czwarte "oczko", ale mimo to musiał stoczyć bitwę na przewagi. Korda doczekał się break pointa, ale mimo to Majchrzak przetrwał trudny moment. Podobnie w trakcie dziewiątego rozdania, kiedy to musiał wychodzić ze stanu 15-30. Kamil zgarnął piątego gema i przerzucił presję na stronę Sebastiana. Wtedy Kamil skruszył mur postawiony przez Amerykanina. Polak szybko zgarniał kolejne akcje i wypracował sobie trzy setbole. Już przy pierwszym z nich tenisista z USA popełnił błąd, wyrzucając piłkę w korytarz deblowy. Wynik 6:4 dla 29-latka oznaczał, że zobaczymy trzecią partię.
Początek decydującej odsłony rywalizacji przebiegał pod dyktando serwujących. Taka sytuacja potrwała aż do piątego rozdania. Wtedy Korda doczekał się break pointa po niesamowitym minięciu z głębokiej defensywy. Majchrzak przetrwał jednak moment próby i po walce na przewagi dorzucił trzecie "oczko" na swoje konto. Panowie wkraczali w coraz bardziej zaawansowaną fazę spotkania, stąd każdy punkt czy gem nabierał ogromnej wagi. Po zmianie stron to Sebastian miał trudniejszy moment. Mimo to wyszedł ze stanu 15-30 i doprowadził do wyrównania.
Ogrom emocji przypadł na dziewiąte rozdanie. Wówczas Amerykanin prowadził 40-15 przy podaniu Polaka - to oznaczało dwa break pointy na ew. serwowanie po zwycięstwo w meczu. Nasz reprezentant toczył walkę o przetrwanie. Wygrał cztery akcje z rzędu i dorzucił piątego gema. Nagle to Korda znalazł się w sytuacji, w której musiał utrzymać podanie, by pozostać w grze o ćwierćfinał. Tym razem uczynił to bez najmniejszego problemu, nie tracąc ani jednego punktu. Na tablicy wyników pojawił się rezultat 5:5.
Następne rozdanie przy serwisie Majchrzaka znów oznaczało walkę o przetrwanie. I tym razem Sebastian dopiął już niestety swego. Przy drugim break poincie posłał kapitalny return do narożnika, po którym Polak nie miał nic do powiedzenia. Po zmianie stron Amerykanin wyserwował sobie zwycięstwo 6:4, 4:6, 7:5, wykorzystując drugiego z trzech meczboli. Tym samym to Korda powalczy o półfinał z Casperem Ruudem albo Marinem Ciliciem.



















