Dobrze wybrała Magda Linette. Poznanianka zastosowała się do zasady, że kiedy nie idzie, to trzeba zejść niżej, zagrać w trochę mniej prestiżowych turniejach, żeby odbudować się mentalnie i rankingowo. Taki jest osobisty cel startu w WTA 250 w Kantonie (Guangzhou). I na razie Polka doskonale go realizuje. Dwa tie-breaki i ogromne emocje. Magdalena Fręch żegna się z Guadalajarą Saville w US Open pogroziła Idze Świątek W pierwszej rundzie Linette wygrała z Brytyjką Jodie Burrage (91. WTA) 6:7 (3), 6:0, 6:2. Teraz pokonała Darię Saville (264. WTA) znanej bardziej pod nazwiskiem Gawriłowa. To uznana zawodniczka, kiedyś 20. na świecie, z jednym wygranym turniejem WTA na koncie. Niedawno dała się we znaki Idze Świątek. W II rundzie Australijka przeciw wicelidera rankingu stoczyła długimi momentami wyrównany pojedynek. Uległa jednak wtedy 3:6, 4:6. Z poznanianką też dzielnie walczyła. Nie można jej odmówić ambicji i sporych umiejętności tenisowych. W wielu decydujących momentach jednak popełniała błędy. Często też nie wytrzymywała długich wymian. A warunki w Guangzhou były naprawdę trudne. Mecz został rozpoczęty z dwugodzinnym opóźnieniem - tuż przed 16.00 czasu lokalnego zamiast o 14. Wczesnym popołudniem temperatura przekraczała 30 stopni, a wilgotność była bliska 80 procent. Organizatorzy poczekali aż upał zelżeje. Oszczędzili zawodniczki, ale i tak było im ciężko. Widoczne to było w końcówce pojedynku. Kolejne 6:0 w turnieju, ale po niezwykle zaciętym secie W pierwszym secie Polka nie oddała gema. Wynik nie oddaje jednak przebiegu tej fazy spotkania. Set trwał 40 minut. Pięć gemów zostało rozegranych na przewagi. Break pointów z obu stron było siedem. Nawet w samej końcówce Linette męczyła się, by zakończyć gema i seta - wykorzystała trzeciego setbola. Doceniając grę Saville jeszcze bardziej wypada pochwalić postawę półfinalistki Australian Open. Linette grała mądrze. Była bardzo spokojna i wyluzowana. Cieszyła się z tego, co robi na korcie. W ostatnim czasie wcale tak to nie wyglądało. Trochę nerwów, wielkie zmęczenie a potem perfekcyjny tie-break Magdy Linette Drugi set nie był już tak perfekcyjny wynikowo, ale tenisowo - w wykonaniu Linette - wciąż wyglądał dobrze. Mimo przełamania na samym początku, Polka od razu odrobiła stratę. Tylko te dwa gemy trwały 18 minut. Najlepiej to świadczy o zaciętości tego pojedynku. Później też - żadna z zawodniczek nie oddawała punktów za darmo. Australijka wyraźnie poprawiła swoją grę. Gdy Polka wyszła na prowadzenie 3:1 "dogoniła" ją i wreszcie ustabilizowała swój serwis. W szóstym gemie po raz pierwszym w tym meczu wygrała swoje podanie. Było 3:3. Potem serwujące wygrały - dosyć łatwo - trzy gemy z rzędu. W korzystniejszej sytuacji była Polka. Prowadziła 5:4 i czekała na to, co zrobi Saville. A Australijka postawiła się. Przegrywała 0:30 i wygrała cztery punkty z rzędu. Jeszcze mocniej nacisnęła na Linette chwilę później - miała break pointa. Świetnie, odważną grą, reprezentantka Polski wyszła z tej opresji. Nie uniknęła jednak tie-breaku. Linette rozegrała go bezbłędnie. Nie straciła punktu. Wygrała do 0. Odniosła naprawdę ważne dla siebie zwycięstwo. Olgierd Kwiatkowski II runda turnieju WTA 250 w Kantonie Magda Linette (Polska, 1) - Daria Saville (Australia) 6:0, 7:6 (0)