- Wiadomo było, że po dwóch stronach siatki stanie dziś dwóch zawodników grających bardzo agresywnie i dobrze serwujących, Wiadomo było, że zapowiada się mecz "bum bum", w którym decydować będą pojedyncze piłki i trzeba wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję. I tak było. Jestem na siebie zły, bo nie wykorzystałem "break pointa" w drugim secie. Gdybym prowadził po dwóch setach, mecz mógł się dalej inaczej potoczyć - powiedział Kubot. W pierwszym secie Polak objął prowadzenie 4:0, a zanim wygrał go 6:4 roztrwonił tylko jednego z dwóch wywalczonych na początku "breaków". W drugiej partii, w trzecim gemie, nie wykorzystał piłki przy serwisie rywala na 2:1, a chwilę po tym sam dał się przełamać na 1:3. - Taki jest niestety tenis, że jak się zmarnuje okazję, to zaraz się dostanie cios i wszystko odwraca się o 180 stopni. Ale sam jestem sobie winien i nie mogę mieć do nikogo pretensji. W trzecim secie Ernests pokazał klasę, gdy w ostatnim gemie wygrał najważniejsza piłkę. Potem, w czwartym, miałem kłopoty z utrzymaniem pierwszego serwisu, a on wyraźnie złapał wiatr w żagle -powiedział Kubot. - Widać, że Gulbis jest w tej chwili na wznoszącej i złapał formę. Wydawało się, że po będzie miał kłopoty z przestawieniem się po zwycięstwie w turnieju w Nicei, gdzie były zupełnie inne warunki, było ciepło i piłki były wolniejsze. Jednak tak się nie stało i śmiało można powiedzieć, że początek tego sezonu rozgrywa na poziomie czołowej dziesiątki rankingu - dodał. Kubot startuje w Paryżu jeszcze w deblu z Lindstedtem. Polsko-szwedzki duet, rozstawiony z numerem dziewiątym, wylosował na otwarcie Australijczyków Chrisa Guccione i Lleytona Hewitta. Ten mecz zostanie rozegrany w środę lub czwartek. - Zapowiada się ciężki mecz przeciwko nim. Z jednej strony Hewitt, czyli najlepszy return na świecie, a z drugiej bardzo niewygodny leworęczny Guccione. Nie jest to dobre dla mnie i Roberta, bo zawsze trochę dłużej wchodzimy w turniej. Zawsze ciężkie dla nas są pierwsze rundy, a ostatnio przegraliśmy kilka pierwszych meczów w turniejach bardzo wyrównanych, dosłownie "na styku". Zobaczymy więc jak będzie. Po dzisiejszej porażce teraz pozostaje mi się po prostu skoncentrować na pierwszej rundzie debla i dać z siebie wszystko - uważa Kubot. Pewne zwycięstwa odnieśli w poniedziałek w swoich pierwszych meczach ośmiokrotny triumfator Roland Garros, w tym czterech ostatnich edycji, Hiszpan Rafael Nadal oraz jego największy rywal w drodze po Puchar Muszkieterów. Doszło za to do dwóch niespodzianek. Już w pierwszej rundzie pożegnał się z paryską imprezą triumfator Australian Open - Szwajcar Stanislas Wawrinka, pokonany przez Hiszpana Guillermo Garcie-Lopeza 4:6, 7:5, 2:6, 0:6. Poprzednim zwycięzcą z Melbourne, któremu przydarzyła się taka wpadka w stolicy Francji był Czech Petr Korda, a miało to miejsce w 1998 roku. Jeśli chodzi o podobną sytuację w Wielki Szlemie, to poprzednio miała miejsce 11 miesięcy temu, gdy Nadal po wygranej w Roland Garros odpadł w pierwszej rundzie Wimbledonu. Los rozstawionego z numerem trzecim Wawrinki podzielił inny gracz czołowej dziesiątki rankingu ATP World Tour - Japończyk Keri Nishikori, występujący z "dziewiątką". Pokonał go Słowak Martin Klizan 7:6 (7-4), 6:1, 6:2. We wtorek z reprezentantów Polski wystąpi w Paryżu tylko Urszula Radwańska, a jej rywalką będzie Słowaczka Magdalena Rybarikova. Spotkanie to zostało wyznaczone jako trzecie na korcie numer osiem. Transmitować go będzie Eurosport. Z Paryża Tomasz Dobiecki