Pisała "brawo dla Putina". LOT nie wpuścił jej do Polski. Rosjanka wprost o Polakach
Witalija Djaczenko była niegdyś 60. rakietą świata. W Polsce znana jest jednak najprawdopodobniej nie ze swoich występów na korcie, a sytuacji, która miała miejsce w 2023 roku. Wówczas LOT nie wpuścił ją na pokład swojego samolotu, co wywołało u Rosjanki ogromną złość. Teraz 35-latka wróciła do tamtych wydarzeń w rozmowie z rodzimymi mediami. Przyznała także, dlaczego - jej zdaniem - miała prawo napisać "Brawo Putin" po zajęciu Krymu.

Lotniskowy "incydent" z Witaliją Djaczenko w roli głównej miał miejsce w kwietniu 2023 roku, a więc ponad rok po zbrojnym ataku Rosji na Ukrainę. Zawodniczka była wówczas między dwoma turniejami, zmierzając z Egiptu - gdzie wystąpiła w imprezie najniższej rangi - do Nicei, by następnie zagrać na Korsyce, a jej trasa wiodła przez Warszawę. Sęk w tym, że Rosjanka nie została wpuszczona na pokład samolotu Polskich Linii Lotniczych Lot.
W efekcie Witalja Djaczenko spędziła noc na lotniku, wściekając się na to, że została jej zdaniem potraktowana jak "obywatelka trzeciej kategorii". Powoływała się też na swojego pochodzącego z Ukrainy Ojca, który pracował w ONZ. - Miałam dokumenty, że jestem jego córką. Polityka linii lotniczych zezwala na latanie członkom rodzin osób będących na misji i posiadających paszport dyplomatyczny - pisała w swoich mediach społecznościowych.
Sam LOT oficjalnie odniósł się potem do całej sprawy, informując, że działał zgodnie z rozporządzeniem Ministra Spraw Wewnętrznych dotyczącym ruchu granicznego, na podstawie którego nie mógł pozwolić na lot obywatelki Federacji Rosyjskiej.
Rosjanka niewpuszczona do samolotu. Wraca do głośnej sprawy z LOT-em
Teraz Witalija Djaczenko wróciła do tamtych zdarzeń w rozmowie z rosyjskim portalem Sport.ru, podczas której narzekała, że nie otrzymała oficjalnej odmowy, ani jakiejkolwiek pomocy ze strony Polskich Linii Lotniczych.
Linie lotnicze nic mi nie dały, po prostu nie wpuszczono mnie na pokład. Nawet kiedy napisałam do nich list, by przygotowali jakiś dokument, dzięki któremu wpuszczą nas na pokład, nie otrzymałam odpowiedzi
Żaliła się także na ograniczenia, z jakimi muszą borykać się Rosjanki. - Nie możemy latać, zwiedzać krajów i grać w turniejach, na przykład w Polsce, Czechach, Estonii... A w Polsce i Pradze odbywają się turnieje WTA. Ale tam w ogóle nie możemy latać, czy to normalne? - oburzała się Witalija Djaczenko.
Rosjanka znana jest także ze swoich otwartych politycznych deklaracji. Pamiętny jest między innymi jej wpis z 2014 roku, gdy piała z zachwytu po nielegalnej aneksji Krymu przez Rosję.
Historyczny moment!!! Krym i Sewastopol = Rosja. Brawo Putin
W ostatnim wywiadzie została zapytana także o te słowa, tłumacząc nie tylko swoją optykę, ale odnosząc się do kompetencji sportowców w sprawach geopolitycznych.
- Historycznie rzecz biorąc, Krym był nasz. Po prostu nam go przywrócono. To było powszechne przekonanie, a nie jakiś sekret czy niuans. To było komentowanie mistrzostw świata czy igrzysk olimpijskich. Dla mnie to było takie samo wydarzenie jak Nowy Rok czy urodziny. Przyłączyłam się, bo wszyscy byli szczęśliwi - stwierdziła Witalija Djaczenko, co brzmi doprawdy kuriozalnie.











