Magda Linette przystępowała do turnieju w Ningbo po starcie w Wuhan, gdzie w ćwierćfinale została pewnie pokonana przez Coco Gauff. Z Kateriną Siniakovą Polka miała wcześniej bardzo dobry bilans. Co prawda przegrała ich ostatni bezpośredni pojedynek w 2022 roku 4:6, 1:6 i to na dodatek w Grodzisku Mazowieckim, ale z trzech poprzednich meczów w dwóch setach wychodziła zwycięsko. Można było się zatem spodziewać, że nasza tenisistka powalczy o zwycięstwo z Czeszką. Stało się jednak zupełnie inaczej. Dramat Linette w I secie meczu z Siniakovą. Nie wygrała żadnego własnego podania Pierwszy set zaczął się od tego, że... każda z zawodniczek przegrała swoje dwa podania. W konsekwencji po czterech gemach wynik wskazywał 2:2. Tak nietypowy początek spotkania niestety nie wpłynął na to, że Magda Linette przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść, wręcz przeciwnie. Od tego momentu na korcie istniała tylko Katerina Siniakova, która... wygrała wszystkie gemy i pierwszą partię 6:2. Linette była zupełnie bezradna. Nie potrafiła odeprzeć ataków rywalki, która nie grała spektakularnie, a po prostu robiła swoje. To Polka grała zdecydowanie poniżej swojego poziomu i miała skuteczność ledwie 31 proc. punktów zdobytych po swoim serwisie, a 43 proc. po returnie. Nie było zatem szans na to, by nawiązać równorzędną rywalizację z Czeszką. Dość powiedzieć, że w pierwszym secie nasza tenisistka nie wygrała ani jednego własnego podania! Nie powstała niczym feniks. Linette odpada z turnieju w Ningbo W drugim secie można było zobaczyć już inną Magdę Linette, przede wszystkim wreszcie skuteczną. Choć zaczęło się od nieszczęsnej, piątej z rzędu porażki przy własnym podaniu w tym meczu, to w kolejnych odsłonach Polka trafiła na dobre tory. Najpierw przełamała rywalkę, a następnie wygrała swoje pierwszego w tym spotkaniu gema przy swoim serwisie! Zdecydowanie wzrosła jej skuteczność punktowania przy serwisie, bo z zaledwie 31 do 60 proc., co od razu miało przełożenie na wynik. Nareszcie Polka rywalizowała z Kateriną Siniakovą, jak równa z równą. Wydawało się, że można powiedzieć, iż powstała niczym feniks z popiołów. Gra toczyła się gem za gem, do czasu. Przy stanie 4:4 nasza tenisistka po raz szósty tego dnia przegrała własne podanie, dzięki czemu Siniakova pierwszy raz w drugiej partii wyszła na prowadzenie, ale w jakże ważnym momencie. W kolejnym gemie miała bowiem szansę na zakończenie pojedynku i z tej szansy skorzystała, wygrywając drugiego seta 6:4 i całe spotkanie 6:2, 6:4. Wielkiego powrotu Linette zatem nie było, udało jej się rozbudzić tylko nadzieje, które brutalnie zgasiła Czeszka.