Magda Linette już na początku zmagań w Pekinie postawiona została przed na prawdę trudnym zadaniem. Z pozoru łatwa rywalka, Moyuka Uchijima, przysporzyła bowiem naszej zawodniczce sporo problemów - choć pierwszy set wygrała poznanianka, Japonka jednak niespodziewanie odwróciła losy meczu w drugim secie. Ostatecznie panie o awans do kolejnej rundy tej imprezy walczyć musiały w trzecim secie, w którym lepsza okazała się Polka. W 1/16 finału na drodze Linette stanęła mistrzyni olimpijska w grze podwójnej, Jasmine Paolini. Rozstawiona z numerem trzecim Włoszka nie mogła jednak dać rady zawodniczce z Polski i sensacyjnie przegrała starcie 4:6, 0:6. Po tym triumfie 32-latki kibice mieli nadzieję, że Linette będzie w stanie pokonać także kolejne rywalki i daleko zajdzie w tym turnieju. Niestety, już w kolejnej rundzie nastąpiło brutalne zderzenie z rzeczywistością. 1:6 na start, ale co stało się potem. Magda Linette nie wytrzymała, wpadła w furię na korcie Magda Linette "rozbiła bank" w Pekinie. Tyle zarobiła Rywalką naszej zawodniczki w ⅛ finału była Mirra Andriejewa. Utalentowana 17-latka pokazała absolutną dominację na korcie i błyskawicznie rozprawiła się z Magdą Linette, pokonując ją 6:1, 6:3. Spotkanie trwało zaledwie 73 minuty. Mimo porażki poznanianka jednak z pewnością wyjedzie z Pekinu zadowolona. W tym roku zawodniczki nie mogą narzekać, jeśli chodzi o pulę nagród podczas turnieju w Pekinie. Wynosi ona bowiem aż 8,96 mln dolarów, a więc w porównaniu z poprzednim sezonem wzrosła ona o nieco ponad 10 procent. Triumfatorka China Open zainkasuje aż 1,1 mln dolarów, a więc około 4,3 mln złotych. Magda Linette zatrzymała się na czwartej rundzie turnieju, co oznacza, że na jej konto trafi 101 tys. dolarów (około 392 tys. złotych). Na tym samym etapie zmagania zakończyła Magdalena Fręch. Iga Świątek natomiast zrezygnowała z udziału w turnieju w Pekinie. Liderka światowego rankingu kobiecego tenisa zmagania wznowi już za kilka dni - weźmie ona bowiem udział w turnieju rangi WTA 1000 w Wuhan. Pogromczyni Aryny Sabalenki za burtą w Pekinie. Nagły zwrot akcji po pierwszym secie