Magda Linette debiutowała w turniejach ITF jako 15-latka, a swoją pierwszą imprezę WTA zagrała 13 lat temu w Warszawie. Już jesienią 2010 roku znalazła się w drugiej setce listy rankingowej, a to dawało nadzieję na szybki skok tenisistki z Poznania do ścisłej czołówki. Tak się jednak nie stało - Linette długo nie mogła ruszyć z miejsca, dopiero jesienią 2015 roku wdarła się do czołowej setki. - Uważam, że jestem gotowa na Top 30, zwłaszcza jeśli chodzi o umiejętności i przygotowanie fizyczne - mówiła w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" latem 2018 roku. Mijały tygodnie, przełom nie następował. Dopiero wygrany turniej w nowojorskim Bronxie latem 2019 roku, tuż przed US Open, sprawił, że Polka wskoczyła na 45. miejsce. Przed wybuchem pandemii poznanianka wygrała rywalizację w Hua Hin i to pozwoliło jej awansować na rekordowe do niedawna 33. miejsce. Wielki skok Magdy Linette. Sukces w Australian Open otworzył jej drzwi do tenisowego raju - Uważam, że mogę zakończyć ten rok w czołowej trzydziestce - mówiła Linette pod ko,niec zeszłego roku, na spotkaniu z dziennikarzami w swoim klubie AZS Poznań. Wtedy zajmowała 49. pozycję na świecie, ale jej występy w Chennai, Tampico czy finałach Billie Jean King Cup dawały nadzieję na coś więcej. Sama jednak chyba się nie spodziewała, że w Australian Open spisze się tak doskonale. W Melbourne Polka pokonała kilka gwiazd, z Caroline Garcią i Karolíną Plíškovą na czele. Dotarłą do półfinału, dopiero tam sposób na nią znalazła niesamowita Aryna Sabalenka. Polka wskoczyła wówczas na 22. miejsce na liście WTA, a przecież o czymś takim nawet nie marzyła. Dało jej to rozstawienie z jedynką w dwóch turniejach rangi WTA 250 - w Meridzie i Austina. W pierwszym z nich Linette dotarła do półfinału, w drugim przegrała z późniejszą finalistką. Niestety, podobnie stało się w Indian Wells i już się wydawało, że marzenia o awansie do TOP 20 Polka będzie musiała odłożyć na później. Stało się jednak inaczej. Dwie zawodniczki mogą wyprzedzić Magdę Linette, ale nie jednocześnie. Co to oznacza dla Polki? Linette w pierwszej rundzie turnieju BNP Paribas Open w Indian Wells miała wolny los, w drugiej przegrała z Emmą Raducanu. 6-7, 2-6. Nie straciła jednak punktów, bo w zeszłym roku w Kalifornii też przegrała pierwsze spotkanie. Inaczej stało się w przypadku kilku jej rywalek. Z czołowej dwudziestki wypadły zawieszona Simona Halep oraz Madison Keys, masę punktów straciła też Paula Badosa. Dość powiedzieć, że do czwartej rundy nie przedostała się żadna z zawodniczek będących na pozycjach od 20. do 50. A Linette w wirtualnym rankingu jest w tej chwili 19. i z TOP 20 nie wypadnie. Na liście mogą ją wyprzedzić jedynie Warwara Graczewa oraz Czeszka Karolína Muchová, ale tylko w przypadku, jeśli któraś z nich wygra cały turniej. Obie tego nie zrobią, mało tego - jeśli wygrają swoje mecze czwartej rundy, w ćwierćfinale zmierzą się ze sobą. A to oznacza, że w poniedziałek Magda Linette w kolejnym rankingu WTA będzie wśród 20 najlepszych tenisistek świata, co z pewnością poprawi jej humor przed Miami Open. W Indian Wells poznanianka walczy jeszcze w turnieju deblowym - wspólnie z Caty McNally awansowała już do ćwierćfinału, a dziś w nocy Polka i Amerykanka poznają kolejne rywalki. To jednocześnie wydarzenie historyczne, bo jeszcze nigdy nie było dwóch Polek w czołowej dwudziestce światowego rankingu. A przewodzi stawce oczywiście Iga Świątek.