Paula Badosa złapała wielką formę - to był wniosek po pierwszym tegorocznym turnieju Wielkiego Szlema. Rok temu podczas zmagań w Melbourne była setna w rankingu WTA, później spadła jeszcze o 39 pozycji w trakcie sezonu na ziemi. Nie dlatego, że grała aż tak słabo, ale z uwagi na problemy zdrowotne - z niektórymi była w stanie się uporać dość szybko, inne były poważniejsze. Dość powiedzieć, że groziło jej zakończenie kariery, o czym powiedziała dopiero w kwietniu zeszłego roku. Wróciła jednak do rywalizacji na najwyższym poziomie, latem wygrała tytuł WTA 500 w Waszyngtonie, później dochodziła do ćwierćfinałów i półfinałów w kolejnych zawodach. Efekt? Dziś znów jest w TOP 10 rankingu, ostatni Australian Open był tym najlepszym w karierze. Jako pierwsza i jedyna dotąd w 2025 roku ograła Coco Gauff, przegrała dopiero w półfinale z Aryną Sabalenką. Do startu sezonu na trawie nie broni zbyt wielu punktów, mogłaby realnie myśleć o lokacie w najlepszej piątce. I ten marsz miała kontynuować w Abu Zabi, została tu rozstawiona z dwójką. A tymczasem już pierwsza przeszkoda okazała się za trudna. Paula Badosa - Linda Noskova w WTA 500 w Abu Zabi. Hiszpanka była faworytką tego spotkania Badosa wpadła bowiem na Czeszkę Lindę Noskovą - potrafiącą grać z najlepszymi, uderzającą bardzo mocno i nisko. Przekonała się o tym kilka razy Iga Świątek, choćby rok temu w Melbourne. 20-letnia Czeszka poprzedni sezon zakończyła już de facto po US Open, później wróciła jedynie na finał BJK Cup w Maladze, znów zagrała tam ze Świątek. Pograła jeszcze trochę w lidze czeskiej w grudniu i ruszyła do Australii. Tam było jednak źle, by nie powiedzieć - bardzo źle. Jedna wygrana w Brisbane z kwalifikantką Ancą Todoni, później porażka z Mirrą Andriejewą. No i porażki w Adelajdzie (z Marią Sakkari) oraz Melbourne (z Clarą Tauson). Gdyby można było wskazać faworytkę meczu w drugiej rundzie w Abu Zabi, to pewnie 9 na 10 głosów poszłoby na Badosę. Choć już poniedziałkowy mecz Czeszki z Magdaleną Fręch wskazywał, że być może z jej dyspozycją po tej krótkiej przerwie stało się coś dobrego. Noskova pokonała bowiem starszą od siebie Polkę aż 6:0, 6:3. I to nie tak, że łodzianka była w stanie nawiązać walkę, ale miała pecha. Przegrała bowiem bardzo wyraźnie. Godzina i kilka minut przygody Pauli Badosy z WTA w Abu Zabi. Gładka porażka turniejowej "dwójki" Badosa w starciu z Noskovą wygrała jedak tylko o dwa gemy więcej niż Polka, a mecz trwał zaledwie 67 minut. To mniej więcej taki czas, w którym zwkle swoje rywalki odprawia Iga Świątek. W pierwszym secie szły równo do stanu 3:3, później nastąpiły trzy przełamania z rzędu. O jedno więcej zaliczyła Noskova, później dopełniła dzieła swoim gemem serwisowym, do zera. I wygrała 6:4. A w drugiej partii turniejowa "dwójka" nie wygrała już żadnego swojego gema. W ostatnim broniła się jeszcze przed bardzo wysoką porażką, ale już przy stanie 1:5. Noskova nie wykorzystała dwóch meczboli, ale trzeciego - już tak. I wygrała 6:4, 6:1. Różnice między nimi? Obie popełniły po 18 niewymuszonych błędów, przy czym Czeszka miała 28 winnerów, a Hiszpanka - 9. To oddaje właśnie wynik. W ćwierćfinale Linda Noskova zmierzy się z Anastazją Pawluczenkową lub Magdą Linette.