Od 16 do 29 stycznia odbywa się pierwszy wielkoszlemowy turniej w tym roku - Australian Open. Rosyjscy i białoruscy tenisiści mogą w nim występować, lecz muszą to robić nie pod flagą swojego kraju, lecz pod neutralną, białą. Podobnie jest podczas Rolanda Garrosa i US Open. Jedynie Wimbledon w zeszłym roku całkowicie zakazał startu zawodnikom z tych dwóch państw i mówi się, że w tym sezonie może podtrzymać tę decyzję. Czy Rosjanie i Białorusini wrócą na Wimbledon? "Powinni móc zarabiać" Nie zgadza się z tym legendarna Billie Jean King. Zwróciła się do All England Club, czyli organizatora turnieju. - Powinni pójść tą samą drogą, co pozostali. Życie jest zbyt krótkie. Rosjanie i Białorusini po prostu powinni móc grać i zarabiać pieniądze - powiedziała, cytowana przez australijski dziennik "Herald Sun". W półfinałach imprezy w Melbourne zagrają dwie Białorusinki - Wiktoria Azarenka i Aryna Sabalenka, a także Kazaszka Jelena Rybakina, która urodziła się w Moskwie i do 2018 roku reprezentowała Rosję. Ta ostatnia w poprzednim sezonie triumfowała na kortach Wimbledonu, jednak nie poprawiło to jej sytuacji w rankingu, bo WTA poszło śladem ATP i wycofało zdobywanie punktów na legendarnych kortach trawiastych. Teraz 23-latka ma szansę na swój drugi tytuł wielkoszlemowy. Jest rozstawiona dopiero z numerem siedemnastym. - Muszą być przyznawane punkty za Wimbledon. Rybakina jest na 22. miejscu w rankingu, a powinna być sklasyfikowana wyżej - zakończyła 79-latka.