Decyzje Mauresmo, dotyczące harmonogramu gier faktycznie uznać można za dyskusyjne. Przez dziesięć dni turnieju, w trakcie których organizowane były sesje wieczorne na korcie centralnym, tylko raz w akcji zaprezentowały się kobiety. Zaszczytu tego nie dostąpiła w dodatku liderka rankingu WTA, Iga Świątek. Billie Jean King staje w obronie kobiecego tenisa Próbując bronić swoich decyzji, Francuzka stwierdziła, że podjęła je, gdyż według niej aktualnie "tenis męski jest bardziej atrakcyjny". - Kiedy zobaczyłam drabinkę i mecze pierwszego tygodnia, stwierdziłam, że byłoby niewłaściwe zaproponować mecz kobiet widzom, którzy przychodzą obejrzeć tylko jedno spotkanie - dodawała. Jej słowa szybko spotkały się z gigantyczną krytyką, a 42-latka ostatecznie się z nich wycofała, lecz niesmak pozostał. Świat kobiecego tenisa w obronę wzięła Billie Jean King. 78-letnia Amerykanka wygrała w karierze łącznie 39 turniejów wielkoszlemowych (12 w grze pojedynczej), a po zakończeniu kariery stała się znaną działaczką, walczącą o równość w sporcie. Nic zatem dziwnego, że decyzje Mauresmo dotknęły ją do żywego. - Jeżeli nadal będzie się nas traktować jak sportowców drugiej kategorii, nic się nie zmieni. Chcemy, by wszyscy czuli się równie ważni. Myślę że Amelie dopilnuje tego w kolejnym sezonie - mówiła, cytowana m.in. przez "RDS". Jak dodała, mimo nierównego potraktowania kobiecej rywalizacji daleka jest od skreślania Mauresmo, gdyż każdy potrzebuje kilku lat, by odnaleźć się w nowym otoczeniu i środowisku. - Potrzebujemy kolejnych meczów w "godzinach szczytu". Trzeba dbać o równe szanse - podkreśliła. Warto odnotować również, że poza nierównym potraktowaniem rywalizacji kobiet i mężczyzn, kontrowersje wzbudziło też bardzo późne rozgrywanie spotkań sesji wieczornych, co w przypadku zaciętych pojedynków mężczyzn potrafiło doprowadzić do sytuacji, że ci kończyli zmagania po godzinie 1:00 kolejnego dnia. Tak było chociażby w starciu Novaka Djokovicia z Rafaelem Nadalem (finisz ok. 1:30).