- Bardzo ciekawie zrobiło się w tym roku. Myślę, że walka o masters będzie się pewnie toczyć do ostatniego turnieju w hali Bercy. Właściwie poza pierwszymi dwoma parami nikt nie jest jeszcze pewny występu w Londynie i chyba jeszcze długo tak będzie - powiedział Łukasz Kubot. - Wciąż w walce o masters liczy się praktycznie dziewięć czy nawet dziesięć par, a wolnych miejsc jest tylko sześć. Przed nami jest jeszcze sporo turniejów, w tym dwa Masters 1000 w Szanghaju i Paryżu. Wiele się może zdarzyć, ale dla tenisa to jest zawsze lepiej, że będzie dużo emocji - dodał. W tym tygodniu Kubot, jako najwyżej rozstawiony w singlu, występuje w challengerze ATP Pekao Szczecin Open (z pulą nagród 106 500 euro). W środę o godz. 17 spotka się z kwalifikantem Niemcem Peterem Torebko. Stały partner deblowy Polaka Oliver Marach jest w tej chwili w domu i nie wiadomo, czy razem z Polakiem zagra w turnieju ATP Tour w Bukareszcie, który rusza w poniedziałek. - Oli się leczy, bo w trakcie US Open doznał urazu barku i nie wiadomo czy w tym miesiącu wróci na kort. Jeśli jeszcze będzie potrzebował czasu, to w przyszłym tygodniu w Bukareszcie zagram z innym partnerem, a on dołączy do mnie już w Azji. Ważne, żeby był w pełni zdrowy, bo poważniejsza kontuzja teraz mogłaby nam uniemożliwić walkę o mastersa - zaznaczył Kubot. Polsko-austriacki debel w listopadzie zadebiutował w ATP World Tour Finals. W hali O2 wygrał dwa mecze w fazie grupowej, ale nie awansował do półfinału, po porażce w trzecim pojedynku z amerykańskimi bliźniakami Bobem i Mike'm Bryanami, późniejszymi triumfatorami imprezy. - Przed tym sezonem postawiliśmy sobie za główny cel z Olivierem, że znów wystąpimy w Londynie, a jak nam się uda, to tym razem wyjdziemy z grupy. Jednak do tego jeszcze daleka droga, bo wcześniej musimy się tam zakwalifikować. W tym roku będzie trudniej, niż poprzednio. W czołówce jest strasznie ciasno i jeszcze nikt, poza czołową dwójką, nie jest pewny gry w mastersie - powiedział Kubot. W poniedziałek polsko-austriacka para awansowała na czwartą lokatę w rankingu ATP "Doubles Race", który wyłoni osiem debli uczestniczących w ATP World Tour Finals. Liderami są bracia Bryanowie, którzy po triumfie w US Open powiększyli swój dorobek do 9875 punktów. Wyprzedzają Kanadyjczyka Daniela Nestora i Serba Nenada Zimonjica - 7325 pkt. Obie pary mają już zapewnione prawo gry w O2 Arena. Poza nimi najbliżej tego celu są Czech Lukas Dlouhy i Leander Paes z Indii - 3835 pkt, którzy znajdują się bezpośrednio przed Kubotem i Marachem - 2925. Za ich plecami jest jednak bardzo ciasno, bowiem polsko-austriacka para wyprzedza zaledwie o 45 punktów Wesleya Moodiego z RPA i Belga Dicka Normana oraz o 125 pkt Rohana Bopannę z Indii i Aisama-Ul-Haqa Qureshiego z Pakistanu. Zajmujący dziesiąte miejsce w rankingu Szwed Robert Lindstedt i Rumun Horia Tecau tracą tylko 275 punktów. W gorszej sytuacji są natomiast Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski, sklasyfikowani na 11. pozycji. Ich dystans do Kubota i Maracha to już 605 punktów, ale wciąż liczą się jeszcze w walce o masters. Rozmawiał Tomasz Dobiecki