INTERIA.PL zaprasza na relację nz żywo z meczu Kubot - Lopez Kubot, eliminując ósmego na świecie Francuza Gaela Monfilsa w 3. rundzie turnieju, odniósł trzecie w sezonie zwycięstwo nad tenisistą z czołowej "20" rankingu ATP w Wielkim Szlemie. W londyńskiej imprezie Monfils był rozstawiony z numerem dziewiątym, ale w poprzedni poniedziałek - już po jej rozpoczęciu - awansował na ósme miejsce na świecie. Polak pokonał go w rozgrywanym z powodu deszczu przez dwa dni meczu 6:3, 3:6, 6:3, 6:3. Spotkanie trwało dwie godziny i 16 minut i jest drugą wielką niespodzianką w jubileuszowej 125. edycji Wimbledonu, po odpadnięciu występującego z ósemką Andy'ego Roddicka również w trzeciej rundzie. Nieoczekiwany zwycięzca Amerykanina - Hiszpan Feliciano Lopez (44. w rankingu) będzie rywalem Kubota w poniedziałkowym pojedynku w 1/8 finału. Mecz zaplanowano jako drugi na korcie numer trzy. Początek gier o 12 czasu miejscowego. 13, polskiego. Roddick to wciąż najwyżej notowany z rywali, jakich udało się ograć tenisiście z Lubina. Pokonał Amerykanina - wówczas szóstego na świecie - w pierwszej rundzie turnieju ATP Tour na twardych kortach w Pekinie w 2009 roku 6:2, 6:4. Potrzebował do tego zaledwie 81 minut. Monfils jest numerem dwa na liście najmocniejszych rywali, którzy musieli uznać wyższość Kubota. Trzecie miejsce na niej zajmuje Hiszpan Nicolas Almagro, który był przed miesiącem numerem 12. na świecie startując w wielkoszlemowym turnieju na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa. W Paryżu polski tenisista trafił na niego już w pierwszej rundzie i choć wcześniej trzykrotnie z nim przegrywał, tym razem okazał się lepszy, choć początek meczu nie układał się po jego myśli. - Przed meczem z trenerem Janem Stocesem przyjęliśmy strategię, że cokolwiek się będzie działo, będę starał się cały czas chodzić do siatki. Tak też starałem się robić, choć w pierwszych dwóch setach nie przynosiło to rezultatów. Cały czas jednak wierzyłem w siebie i konsekwentnie realizowałem taktykę i udało mi się - powiedział Kubot. W stolicy Francji pokonał on Almagro 3:6, 2:6, 7:6 (7-3), 7:6 (7-5), 6:4 w ciągu trzech godzin i 50 minut wyrównanej walki. Było to drugie wielkie zwycięstwo Polaka w tegorocznym Wielkim Szlemie, bowiem w styczniu - również w pierwszej rundzie - odprawił z przysłowiowym kwitkiem Amerykanina Sama Querreya z Australian Open. Wówczas Kubot wygrał w ciągu trzech godzin i 20 minut 5:7, 6:2, 3:6, 6:1, 8:6. Odpadł jednak w drugiej rundzie i nie obronił punktów za 1/8 finału, jaki osiągnął w Melbourne w 2010 roku. To niepowodzenie sprawiło, że wypadł z pierwszej setki rankingu ATP World Tour. Konsekwencją tego stanu rzeczy było to, że musiał się przebijać przez trzy rundy eliminacji zarówno do Rolanda Garrosa, jak i Wimbledonu. Wynik uzyskany w tym tygodniu w Londynie pozwoli mu uniknąć tego samego w czwartej i ostatniej tegorocznej imprezie wielkoszlemowej, która w ostatni poniedziałek sierpnia rozpocznie się w Nowym Jorku. W US Open Kubot znajdzie się od razu w głównej drabince, bowiem lista zgłoszeń zostanie zamknięta już za dwa tygodnie. W poniedziałek po południu Polak zmierzy się z Lopezem, a zwycięzca ma szanse trafić w ćwierćfinale na Szkota Andy'ego Murraya, obecnie numer cztery na świecie. Wcześniej Brytyjczyk musi się jednak uporać z Francuzem Richardem Gasquetem (nr 17.). - Niezależnie czy Murray czy Gasquet, to na pewno wielkie wyzwanie, a gra przeciwko jednemu z nich w ćwierćfinale Wielkiego Szlema to zaszczyt. Jednak najpierw trzeba tę fazę osiągnąć, a przede mną dość ciężki mecz z Hiszpanem, który bardzo dobrze czuje się na trawie i był tu już w ćwierćfinale. Zresztą nie mam zwyczaju wybiegać daleko myślami, tylko koncentruję się zawsze na najbliższym meczu, czyli na Lopezie - powiedział Kubot. - W niedzielę usiedliśmy z trenerem Stocesem i opracowaliśmy taktykę przeciwko niemu. Na pewno nie będzie w tym meczu zbyt wielu wymian, bo obaj chodzimy do siatki i raczej unikamy wymian z tyłu kortu. Zapowiada się bardzo ciężkie spotkanie - dodał.