Pierwszy set był wyrównany, jednak wielkich emocji nie przyniósł, bo każdy z zawodników wygrywał swój serwis i o zwycięstwie rozstrzygał tie-break. Krawczuk (135. ATP) prowadził w nim 5:4, ale kolejne trzy piłki należały do Kubota (669. ATP), który we Wrocławiu mógł zagrać dzięki dzikiej karcie otrzymanej od organizatorów. Druga odsłona meczu była bliźniaczo podobna do pierwszej. Długich wymian było niewiele i przeważnie decydujący był serwis. Przy stanie 4:4 Kubot miał piłkę na przełamanie rywala, jednak nie wykorzystał swojej szansy i to Rosjanin prowadził 5:4. Od tego momentu zaczął się dramat Polaka. Kubot zmienił nieco taktykę, odważniej zaczął podchodzić do siatki, co nie było najlepszym rozwiązaniem, bo to Rosjanin punktował i przełamał rywala. W trzecim secie Krawczuk grał niemal bezbłędnie i Polak szybko został przełamany. Chwilę później Rosjanin ponownie wygrał swój serwis i prowadził już 3:0. Kubot wyraźnie słabł i nie zdołał już odrobić strat. Całe spotkanie trwało dwie godziny i 20 minut. We wcześniejszym środowym meczu jeszcze pierwszej rundy Hubert Hurkacz (618. ATP) po emocjonującym trzysetowym pojedynku przegrał ze Słowakiem Lukaszem Lacko (104. ATP) 7:6 (7-4), 4:6, 4:6.