14-krotny triumfator turniejów wielkoszlemowych bierze udział w finale rozgrywek dla tenisowych "oldboyów" w grze, w której dominował w latach 90. 37-letni Sampras, który w latach 1993-2000 siedmiokrotnie wygrywał prestiżowy turniej wimbledoński, ostatni raz grał w Londynie w 2002 r. W tym samym Londynie poniósł niesławną porażkę w pięciosetowym meczu ze Szwajcarem Georgem Bastlem, na korcie nr 2, zwanym "grobem mistrzów". Ta przegrana w 2. rundzie turnieju wimbledońskiego uświadomiła mu, że czas kończyć z tenisem. Jeszcze rozważał start w 2003 r., by wymazać z pamięci klęskę z Bastlem, ale zrezygnował... A to wcale nie było łatwe. Teraz gra sprawia mu znowu przyjemność. - Przez trzy lata nic nie robiłem. Przytyłem. Nie czułem się z tym dobrze, nawet grając w golfa lub pokera. To był taki czas: budzisz się rano i zastanawiasz. OK., co dziś będę robił. Wycofać się z wyczynowego sportu, to wspaniale mając 31 lub 32 lata, ale przecież ja zawsze pracowałem od lat chłopięcych. Mówię sobie - dałem sobie radę z tym uzależnieniem od tenisa. Z początku to brzmi wspaniale, ale po kilku latach czuje się, że trzeba w życiu robić coś więcej. Ostatnie półtora roku to czas odrodzenia Samprasa, który rozegrał pokazowy mecz w formule best-of-three z 13-krotnym zwycięzcą wielkoszlemowych turniejów Rogerem Federerem, który Szwajcar wygrał 2:1. Zupełnie niedawno Sampras przyłączył się do cyklu turniejów dla seniorów-weteranów. W swych najlepszych latach zawsze utrzymywał, że po zakończeniu kariery nigdy tego nie zrobi. W końcu miłość do tenisa zwyciężyła jego opory. - Kilka ostatnich lat stroniłem od takich turniejów. Tenis to brutalny sport i wiele mnie kosztował. Potrzebowałem kilku lat dekompresji i oddechu, by osiągnąć stan, w którym polubię tenis znowu. Dziś Sampras wygląda na rozsmakowanego w tenisie na nowo, co widać w jego grze. W czerwcu wygrał swój pierwszy turniej weteranów w Brazylii. Pokonał dawny nr 1 ATP Chilijczyka Marcelo Riosa. O ile Sampras wygląda na zadowolonego z życia, to o amerykańskim tenisie nie można powiedzieć tego samego. Amerykanie nie wygrywają zbyt często. A na odsiecz ze strony synów Samprasa trzeba będzie długo czekać, bowiem jeden z synów dawnego mistrza ma dwa latka, a drugi pięć. - Mój syn trzyma rakietę tak, a ja mu mówię - trzymaj tak. Na korcie te dzieciaki wcale mnie nie słuchają - narzekał z uśmiechem Pete Sampras.