W swoim sportowym CV 21-letnia Coco Gauff ma dziewięć tytułów w singlu i dziewięć w deblu, a mówimy tylko o głównym cyklu WTA. Na kortach twardych dorobek, jak na jej młody wiek, jest imponujący, na kortach ziemnych - już nie. W 2021 roku, tuż po swoich 17. urodzinach, ustrzeliła dublet w Parmie - wygrała WTA 250 w obu tych specjalnościach. A następnie pojawiły się problemy. Rok później Amerykanka doszła do finału French Open, przegrała go z Igą Świątek. Polka pozbawiała jej też nadziei w kolejnych sezonach, teraz znalazły się jednak w różnych częściach drabinki. W deblu Amerykanka grała w finałach w Paryżu (2022), Madrycie (2023) i Rzymie (2023, 2024). I wszystkie je przegrywała. Aż rok temu przyszedł przełom, wspólnie z Kateriną Siniakovą przełamała tę niemoc w grach o tytuły, wygrały Roland Garros, w finale ograły świetny duet Jasmine Paolini/Sara Errani. Na przełamanie w singlu wciąż jednak czeka, choć wydaje się, że w tym roku szansę na to ma doskonałą. I tak była już blisko, w Madrycie przegrała finał z Aryną Sabalenką, w Rzymie - z Jasmine Paolini. Teraz te zawodniczki, podobnie jak Świątek, są w drugiej części drabinki. Roland Garros. Coco Gauff kontra Olivia Gadecki w pierwszej rundzie na Philippe Chatrier. Po 3:0 dla Amerykanki w obu setach Losowanie dla Amerykanki było idealne, dotyczyło to też pierwszego spotkania. Los wskazał Amerykance Olivię Gadecki - Australijkę, którą w czołowej setce rankingu WTA utrzymuje jeden wybitny turniej, we wrześniu zeszłego roku w Guadalajarze. Olivia doszła wtedy do "polskiego" finału, przegrała go z Magdaleną Fręch. A ten sezon? Koszmarny, w głównych drabinkach turniejów WTA 250 i lepszych wygrała zaledwie jedno z ośmiu spotkań, Singapurze z Moyuką Uchijimą. Zeszła poziom niżej, nawet do turniejów WTA 125 i ITF, by trochę się jednak odblokować. Udało jej się utrzymać w czołowej setce, nie musiała w Paryżu grać kwalifikacji. Zanim jednak spotkanie się zaczęło, Amerykanka... doznała sporego szoku. Otworzyła torbę na korcie i... nie znalazła w niej swoich rakiet. Podniosła ją do góry, pokazała trenerom, że sprzętu tam brak. Po chwili dostarczono jej pięć rakiet. W starciu z Gauff Australijka była skazywana na pożarcie. I do razu zaznaczmy: Amerykanka nie grała dobrze, też miała problem z zapoznaniem się z największym stadionem w paryskim kompleksie. Popełniła masę błędów serwisowych, poziom tego spotkania był znacznie poniżej przeciętnej. Co tu zresztą dużo pisać, niech przemówią liczby: 4 winnery i 18 błędów Gadecki w pierwszym secie i 8 winnerów oraz 13 błędów Amerykanki. Wynik? 6:2 dla Gauff. 21-latka szybko odskoczyła na 3:0, Gadecki kompletnie nie istniała wtedy, gdy przyszło jej zagrywać drugim podaniem. Osiem prób, osiem punktów dla Gauff - taki był efekt. Przy wysokim prowadzeniu Amerykance zdarzył się solidny przestój, straciła dwa gemy, ale później wszystko wróciło do normy. Drugi set był zresztą podobny - znów 3:0, znów słabszy moment. Koniec końców oba sety skończyły się tak samo, po 6:2. Całość trwała zaledwie 71 minut. Siedem podwójnych błędów w dwóch krótkich setach, 22 niewymuszone błędy - dziś to nie miało znaczenia. W starciach z lepszymi zawodniczkami może już jednak mieć.