Pierwszy wielki skandal w tym sezonie wybuchł wokół Łesii Curenko, która z powodu ataku paniki po rozmowie z szefem WTA Stevem Simonem nie przystąpiła do meczu z Aryną Sabalenką podczas turnieju WTA w Indian Wells. Potem nastąpiło kilka innych tego typu zdarzeń, jak prowokacja Anastazji Potapowej czy zachowanie Marty Kostiuk, która nie podawała ręki zawodniczkom z Rosji i Białorusi. Barbora Krejcikova idzie drogą Igi Świątek Większość tenisowego świata staje po stronie Ukrainek, chociaż tuż po agresji Rosji na Ukrainę władze światowego tenisa podjęły decyzję, że zawodnicy i zawodniczki z kraju Władimira Putina wciąż będą mogli występować na kortach, choć - pod neutralną flagą. Nie wszyscy jednak na to przystali - organizatorzy Wimbledonu w ubiegłym roku zdecydowali, że nie dopuszczą Rosjan i Białorusinów do rywalizacji. Zapłacili za to surową cenę - wielkoszlemowy turniej został "wykrojony" z rankingów. Mimo to zawodniczki takie jak Iga Świątek, która od samego początku głośno mówi o tym, co dzieje się na Ukrainie, starają się walczyć o zachowanie zasad fair play w tenisie. Do tego grona należy także Barbora Krejcikova, która po meczach Billie Jean King Cup, w którym Czechy mierzyły się z Ukrainą, wyraźnie wsparła ofiary rosyjskiej agresji. - Jestem z nimi w kontakcie od początku wojny. Początkowo pisałam, czy wszystko u nich w porządku, czy mogę jakoś pomóc. Starałam się ich wspierać. Wiem, co dzieje się w ich domach, śledzę wiadomości - powiedziała czeska tenisistka. Sprawdź także: Łzy na korcie, Ukrainka nie potrafiła się opanować Krejcikova dolała oliwy do ognia. "Staram się ich unikać" Czeszka przyznała również, że zdaje sobie sprawę z napięć, jakie wywołują mecze pomiędzy tenisistkami z Rosji czy Białorusi i Ukrainy. Jednak jej zdaniem wina w dużej mierze spoczywa na jednej ze stron. - Czuję to napięcie po obu stronach. Są jednak takie Rosjanki, które same to napięcie tworzą. Niby nie zabierają głosu publicznie, ale widzimy, jak zachowują się w szatni. Ja osobiście staram się ich unikać - powiedziała Krejcikova. Czeszka jest też zdecydowaną przeciwniczką powrotu Rosjan i Białorusinów na igrzyska olimpijskie. Jak słusznie zauważyła, to impreza mają w założeniu być świętem pokoju. A trudno mówić o czymś takim, kiedy państwo-agresor może na takich samych, albo chociaż podobnych, prawach rywalizować z zawodnikami, którzy z powodu tej agresji cierpią. Sprawdź także: Rosjankom nie podaje ręki. Dostała odpowiedź