Gdyby ze statystyk Jeleny Ostapenko w 2025 roku wyłączyć turniej WTA 1000 w Dosze, miałaby dwa zwycięstwa i osiem porażek. W Katarze spisywała się jednak doskonale, aż do finałowego starcia z Amandą Anisimovą. Nie chodzi tylko o to, że ograła pięć rywalek, ale w jaki sposób to uczyniła. A grała przecież choćby z Jasmine Paolini, Ons Jabeur czy Igą Świątek. I na Polkę może wpaść już wkrótce w Stuttgarcie, w sobotę. Obie muszą przejść jeszcze tylko jedną rundę. Akurat wtedy, gdy Łotyszka ma za sobą chyba najlepszy mecz w tym roku, jeśli nie liczyć tamtych w Dosze. WTA 500 w Stuttgarcie. Jelena Ostapenko kontra Dajana Jastremska. W poniedziałek grały razem w deblu W pierwszej rundzie Porsche Tennis Grand Prix Łotyszka zmierzyła się z Dajaną Jastremską, która w Stuttgarcie przebijała się przez kwalifikacje. Ostapenko też miała jednak już przetarcie w tej pięknej hali, w poniedziałek zagrała bowiem w rywalizacji deblowej. I żeby było ciekawiej - właśnie w duecie z Jastremską. Obie cieszyły się z awansu do ćwierćfinału, ale we wtorek cieszyć się mogła już tylko jedna z nich. Faworytką nie była wcale Ostapenko, choć to przecież ona w przeszłości brylowała na mączce, triumfując m.in. w Roland Garros. Analitycy wyliczyli, co zostało zaprezentowane jeszcze przed meczem, że 57 procent szans na wygraną ma Dajana, a tylko 43 - Jelena. Zapewne wpływ na to miały poprzednie wyniki Łotyszki. Tym razem jednak te dane kompletnie nie znalazły odzwierciedlenia na korcie. Ostapenko była wyraźnie lepsza od swojej rywalki, co już powinno być też sygnałem ostrzegawczym dla... polskich kibiców. Jeśli w drugiej rundzie pokona Emmę Navarro lub Beatriz Haddad Maię, a Iga Świątek upora się z Donną Vekić bądź Janą Fett, to w sobotę dojdzie do ich szóstej potyczki. Znów na terenie, który można nazwać królestwem Igi, ale podobnie było w Katarze. Bilans ich starć to 5:0 dla Łotyszki. Jelena Ostapenko w znakomitej dyspozycji. Bez seryjnych błędów, a z agresywną grą. I skuteczną Jelena grała agresywnie od samego początku, choć początkowo musiała trochę przekalibrować celownik. Niemal na każdy serwis Jastremskiej starała się odpowiadać agresywnym, ryzykownym returnem. Dokładnie tak, jak dwa miesiące temu w starciu ze Świątek. Gra Ukrainki niewiele się różniła, ona też stawiała na siłę i krótkie wymiany. Jeśli Jastremska nie trafiała pierwszym podaniem, już była w opałach. I w taki sposób przegrała dwie piłki w trzecim gemie, od stanu 30-30. To oznaczało pierwsze przełamanie dla Ostapenko, ale nie ostatnie w tej partii. Obie dość pewnie wygrywały swoje gemy, aż do stanu 5:3. I wtedy zagrywała Ukrainka, by pozostać w grze w tym pierwszym secie. I wtedy doszło do najbardziej zaciętej rywalizacji, gem trwał 13 minut, było w nim dziewięć równowag. Obie miały szanse na wygraną, w końcu swoją wykorzystała Ostapenko. Albo trochę inaczej - cały wysiłek popsuła podwójnym błędem serwisowym Jastremska. O dziwo, to Ukrainka miała lepszy bilans winnerów do niewymuszonych błędów, ale przepaść byłą w innej statystyce - punktów po returnie. Przy podaniu Łotyszki, Jastremska wygrała tylko cztery piłki, w tym trzy w pierwszym gemie. Mało, a nawet za mało, by marzyć o zwycięstwie. I dość szybko stało się jasne, która z nich awansuje dalej. Ostapenko dwa z trzech gemów wygrała na sucho, do zera. Jastremska z kolei została przełamana, znów na koniec popełniła podwójny błąd. I przy stanie 0:3 uznała, że dalsza rywalizacja nie ma sensu. Łotyszka żałowała po meczu takiego zakończenia, tym bardziej, że rywalizowała jednak ze swoją deblową partnerką w tym turnieju. Powiedziała jednak ciekawą rzecz, także w kontekście Igi Świątek. - Ma wrażenie, że ta nawierzchnia jest wolniejsza niż wcześniej - orzekła. A teraz już może czekać na wynik wieczornego starcia Emmy Navarro z Beatriz Haddad Maią.