W singlu tenisistą ze ścisłej światowej czołówki jest Hubert Hurkacz, w deblu - Jan Zieliński. Przez długi czas w czołowej setce rankingu ATP znajdował się też "Hubi", który w grę podwójną angażuje się stosunkowo rzadko, zwykle podczas Mastersów. Ma zresztą kilka sukcesów, wygrał m.in. wielkie zawody w Paryżu czy Miami. W ostatnim czasie rzadko decyduje się na łączenie rywalizacji singlowej z deblową, podjął taką decyzję wyłącznie w Indian Wells. A że od sierpnia zeszłego roku - i zmagań w Cincinnati - nie wygrał żadnego meczu, to i na światowej liście trzeba go szukać pod koniec drugiej setki. Bardzo dobre tygodnie Piotra Matuszewskiego. 25-latek z Ostrowa Wlkp. wywalczył sobie debiut w cyklu ATP W tej sytuacji trwała zacięta rywalizacja o miano polskiej rakiety numer w deblu - za Janem Zielińskim. W ostatnim czasie wygrał ją 25-letni Piotr Matuszewski, który błysnął w kilku challengerach. Na początku roku wygrał, razem z poznaniakiem Karolem Drzewieckim, rywalizację w portugalskim Oeiras, później na Teneryfie dotarli do finału. Marzec Matuszewski spędził w Indiach, tam połączył siły z Australijczykiem Matthew Christopherem Romiosem. Byli w półfinale w Bengaluru, ale przede wszystkim: wygrali zmagania w Nowym Delhi. A punkty wywalczone w tych zawodach, po 75 dla każdego, pozwoliły ostatecznie zmieścić się w głównej drabince w zmaganiach ATP 250 w Houston. O ile Romios miał już debiut w takim turnieju za sobą, dwa lata temu w Sydney, to zawodnik z Ostrowa Wlkp. właśnie teraz go zaliczył. I niestety - jego marzenia zostały poddane brutalnej weryfikacji. Były triumfator Wielkiego Szlema po drugiej stronie siatki. Bolesne otwarcie turnieju w Houston Ich rywalami byli: doświadczony Australijczyk John Peers oraz Amerykanin William Blumberg. Osobą wiodącą jest ten pierwszy, były wicelider światowego rankingu deblistów, przez lata tworzący świetny duet z Jamiem Murrayem (grali w finałach Wimbledonu i US Open), a później z Henrim Kontinenem (wygrali w 2017 roku Australian Open). W tym roku jednak jakoś specjalnie mu się nie wiedzie (bilans 5 zwycięstw, 8 porażek), w najlepszym występie, w półfinale w Acapulco, musiał uznać wyższość Zielińskiego i Hugo Nysa. W imprezie w Teksasie nie było jednak wątpliwości, kto jest lepszy. Pierwszy set trwał zaledwie 18 minut, debiut pary Matuszewski/Romios w turnieju ATP 250 zakończył się... bajglem. Przegrali 0:6, w tym aż trzy gemy do zera, po zaledwie 18 minutach. To musiało boleć, zwłaszcza, gdy na ten moment czeka się aż tak długo. Była szansa na honorowego gema, przy stanie 0:4 - a nawet cztery szanse, bo Polak z Australijczykiem prowadzili już 40:0 przy podaniu rywali. Nic z tego jednak nie wyszło. Druga partia była dużo bardziej zacięta, zadecydowało w niej tylko jedno przełamanie. Autorami, w szóstym gemie, byli Peers i Blumberg, to oni utrzymali zaliczkę do końca. Zwłaszcza że w swóch dwóch ostatnich gemach serwisowych nie pozwolili rywalom dosłownie na nic, wygrali ja na sucho. I po 45 minutach gry mogli świętować awans do ćwirfćinału, który dawał 45 punktów do rankingu ATP.