Dwanaście miesięcy temu Caroline Garcia była niemal w życiowej formie, mniej więcej takiej, jak w najlepszym dla siebie do tej pory 2018 roku. Najpierw wygrała dwa mniejsze turnieje w Bad Homburgu i Warszawie, później WTA 1000 w Cincinnati, następnie doszła do półfinału US Open, wreszcie wygrała WTA Finals. Z 75. pozycji w kilka miesięcy przesunęła się na czwartą, a gorycz porażki z nią musiały przełknąć niemal wszystkie gwiazdy: z Igą Świątek, Aryną Sabalenką, Jessicą Pegulą czy Coco Gauff na czele. Była w takiej formie, że z miejsca stawała się faworytką każdego kolejnego turnieju. Minęło jednak kilka miesięcy i z owej formy nie zostało prawie nic. Mimo, że Francuzka próbuje wszystkie, zgłasza się do kolejnych imprez, szuka swoich szans. Turniej WTA 500 w San Diego jest 15. z kolei, w którym nie była w stanie przebrnąć fazy ćwierćfinałów. Na miesiąc przed 30. urodzinami doświadczona zawodniczka jest więc na poważnym zakręcie. Tenisistka z Francji mogła odkuć się za wpadkę z US Open. W San Diego zaczęła dobrze Poważny cios Garcia dostaje co chwilę, taki otrzymała też w Nowym Jorku. Broniła wielu punktów za zeszłoroczny półfinał, tymczasem już w pierwszej rundzie gładko przegrała 4:6, 1:6 z notoowaną o sto miejsc niżej w rankingu Chinką Yafan Wang. Ze wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych przeniosła się na zachodnie, miała blisko dwa tygodnie przerwy. Wydawało się, że właśnie w San Diego będzie w stanie przełamać tę dziwną niemoc, które blokuje ją od lutego. Jako rozstawiona z dwójką nie musiała grać w pierwszej rundzie, zaczęła zmagania od drugiej i tu odniosła wartościowe zwycięstwo ze Sloane Stephens 6:3, 3:6, 6:1. W meczu z inną Amerykanką Danielle Collins nie musiała więc stać na straconej pozycji. Są niemal rówieśniczkami (niecałe dwa miesiące różnicy), choć to Amerykanka wygrała ich dwa wcześniejsze bezpośrednie starcia. Trzeci mecz i trzeci raz górą Collins. Amerykanka nie zostawiła złudzeń W Kalifornii powtórzyła się jednak historia z wcześniejszych turniejów Garcii. Tenisistka z Francji grała w ostatnich miesiącach w ćwierćfinałach w Stuttgarcie, Berlinie, Eastbourne i Cleveland - wszystkie te mecze przegrywała. W San Diego było podobnie - Collins nie pozwoliła swojej rywalce na tyle, na ile zrobiła to Stephens. Zeszłoroczna finalistka Australian Open rządziła od drugiego gema, bo pierwszego Garcia wygrała do zera. W trzecim została już jednak przełamana, w piątym ponownie, popełniała za dużo niewymuszonych błędów. Amerykanka potrafiła wygrać kolejnych 12 punktów, to mogło rozbić psychicznie 29-latkę z Francji. Po zaledwie 25 minutach Garcia przegrała 2:6. Druga partia była nieco dłuższa, choć obie zawodniczki rozegrały tylko o jednego gema więcej. Garcia już na wstępie została przełamana, musiała więc gonić rywalkę. Jak tu jednak gonić, gdy w całym spotkaniu nie jest się w stanie doprowadzić choćby raz do break-pointa? A tak było właśnie w czwartek wieczorem. Collins dominowała we wszystkich statystykach - na zakończenie jeszcze raz przełamała rywalkę, drugiego seta wygrała więc 6:3. Ona zagra w półfinale - z Czeszką Barborą Krejčíkovą. Collins miała podobnie długą serię turniejów bez awansu do półfinału - od lutego i swojego występu w Austin. Właśnie ją przerwała, potrzebowała do tego dziesięciu imprez WTA. Garcia zaś została z problemami - już w niedzielę może wypaść z czołowej dziesiątki. A jeśli się w niej utrzyma, to tylko na chwilę. O kolejnym występie w WTA Finals może zapomnieć, straci więc punkty wywalczone za zeszłoroczny sukces. I spadnie w okolice połowy trzeciej dziesiątki rankingu.