W przypadku Karoliny Muchovej pytanie nie powinno brzmieć: "czy wróci do czołowej dziesiątki rankingu WTA", ale "kiedy"? 28-letnia tenisistka ma jeden problem, karierę przerywały jej liczne kontuzje. Jeszcze w zeszłorocznym US Open była rozstawiona z dziesiątką, dotarła do półfinału. Tam zatrzymała ją będąca wtedy w nieziemskiej formie Coco Gauff, podobnie jak i trzy tygodnie wcześniej w finale w Cincinnati. Czeszka awansowała na ósme miejsce i na długie miesiące zniknęła. Problemem były powracające bóle w nadgarstku - wycofywała się z kolejnych turniejów, od WTA Finals zaczynając, przez kolejne szlemy i obowiązkowe zawody WTA 1000. Wróciła w Eastbourne, choć ćwierćfinał oddała Madison Keys walkowerem, a start w Wimbledonie zakończył się porażką z Paulą Badosą już w pierwszej rundzie. A później było już tylko lepiej: finał w Palermo na mączce, znów półfinał US Open, wreszcie - finał w Pekinie. Też przegrany z Gauff, która dla Czeszki staje się rywalką pokroju Jeleny Ostapenko wobec Igi Świątek, ale oznaczający potwierdzenie przynależności do ścisłej czołówki. Bo w ćwierćfinale Karolina po raz trzeci z rzędu ograła Sabalenkę, znów wychodząc z opresji w decydującym secie. Dla Białorusinki to zaś jedyny przegrany mecz w ostatnich dwóch miesiącach. A przecież wtedy mogła przyspieszyć o dwa tygodnie swój powrót na pozycję światowej jedynki. "Zmora" Sabalenki odpuściła start w Wuhanie. Karolina Muchova przed wielką szansą w Ningbo. Tytuł dałby jej powrót do TOP 20 rankingu WTA Czeszka zrobiła więc wielki krok w kierunku powrotu do czołówki rankingu, ale nie chciała ryzykować zdrowia - wycofała się ze zmagań w Wuhanie. Wróciła teraz w Ningbo, nie jest tu nawet rozstawiona, ale to nie ma większego znaczenia. Po wycofaniu się Qinwen Zheng drabinka aż do ćwierćfinału źle nie wygląda, znów może sporo zyskać. A przecież nie broni żadnych punktów z poprzedniego sezonu. W pierwszej rundzie Muchova zmierzyła się z Australijką Olivią Gadecki. Była oczywiście faworytką, ale rywalka miesiąc temu sprawiła sporą sensację, dochodząc do finału turnieju tej samej rangi w Guadalajarze, wtedy uległa w nim naszej Magdalenie Fręch. A to już coś znaczy. Tyle że Muchova nie zostawiła rywalce żadnych złudzeń, przy swoim podaniu była bezwzględna. Nie dość, że przełamała rywalkę "na dzień dobry", w pierwszym gemie, to tego samego dokonała jeszcze w dziewiątym. A to oznaczało "do widzenia" w pierwszej partii. Skończyło się na 6:3, a Gadecki w czterech gemach serwisowych wygrała ledwie trzy punkty. Drugi set był jednak dużo bardziej zacięty, 22-latka z Queenslandu miała dwie szanse, by zmienić losy tego spotkania. Wywalczyła sobie trzy szanse na breaka, tę trzecią wykorzystała. A za chwilę wyszła z podobnych opresji, prowadziła 3:1. A później przełamała Muchovą na 4:3, co ostatecznie też jednak niewiele zmieniło. W końcówce Australijka się długo broniła, miała aż osiem szans na doprowadzenie do tie-breaka, ale nie dała rady. Przegrała 3:6, 5:7. W drugiej rundzie Czeszka zmierzy się z Rumunką Jaqueline Crisitan, którą łatwo pokonała w Pekinie. Rywalka to największa, na razie, wygrana turnieju w Ningbo, bo... zdążyła już przegrać pierwsze starcie w eliminacjach, a i tak powalczy od razu w drugiej rundzie. Jako "lucky loser" zastąpiła bowiem w środę Qinwen Zheng, ta wycofała się z turnieju.