Koniec kariery mistrzyni Wimbledonu, a teraz takie wyznanie. "Cierpiałam"
Przez większą część swojej kariery Garbine Muguruza żyła w "oku cyklonu". Dwukrotna mistrzyni Wielkiego Szlema, była liderka światowego rankingu i triumfatorka WTA Finals zbudowała swoją legendę na nieustannym skupieniu, żelaznej dyscyplinie i bezkompromisowym dążeniu do perfekcji. Dziś, kiedy hałas wokół jej nazwiska ucichł, Hiszpanka mówi wprost: ta sama intensywność, która uczyniła ją mistrzynią, z czasem odebrała jej radość z życia.

Garbine Muguruza nie jest postacią anonimową dla fanów tenisa. Hiszpańska gwiazda przez lata brylowała na światowych kortach, odnosząc przy tym sukcesy, o których wiele tenisistek może jedynie pomarzyć. Pochodząca z Caracas zawodniczka triumfowała w dwóch wielkoszlemowych turniejach - Rolandzie Garrosie i Wimbledonie, a w 2021 roku wygrała kończący sezon turniej WTA Finals. Była także liderką światowego rankingu kobiecego tenisa. I choć wiele zawodniczek skakałoby ze szczęścia, gdyby miało w swoim CV takie osiągnięcia, Hiszpanka wcale nie pałała optymizmem. Na początku listopada, a więc nieco ponad rok od oficjalnego zakończenia kariery, 32-latka postanowiła opowiedzieć, dlaczego jej przygoda z tenisem dobiegła końca.
Garbine Muguruza o zakończeniu kariery. "Zaczęłam cierpieć"
"Tenis był wszystkim. Kiedy przegrywałam ważny mecz, wracałam do domu przygnębiona. Moja samoocena zależała od tego, jak dobrze grałam" - wspomina Muguruza w szczerym wywiadzie dla Tennis Insider Club. Z uśmiechem mówi dziś o tamtym czasie, ale emocje były prawdziwe: żyła tenisem, oddychała tenisem, zasypiała z myślą o tenisie. Gdy wyniki przestawały się pojawiać, znikało też jej poczucie wartości. "To, co kiedyś było moją siłą, stało się kryptonitem. Nie dało się tak funkcjonować psychicznie ani emocjonalnie" - przyznała.
Po triumfach w Roland Garros w 2016 roku i na Wimbledonie w 2017 Muguruza długo walczyła, by utrzymać się na szczycie. Spadała w rankingach, szukała przyczyn, przebudowywała zespół. Wreszcie odbudowała formę i w 2021 roku sięgnęła po tytuł WTA Finals w Guadalajarze. Ale nawet wtedy zamiast euforii poczuła ulgę. "Byłam wyczerpana. Wiedziałam, że zaraz znowu Australia, treningi, presja. Zaczęłam cierpieć, mimo że właśnie wygrałam" - wyznała.
Zamierzała odpocząć tylko chwilę, ale przerwa przeciągnęła się. Po raz pierwszy od lat zaczęła żyć inaczej - odkrywać świat poza kortem. Kiedy przyszło pytanie o emeryturę, odpowiedź była jasna. "Nie byłam kontuzjowana, po prostu chciałam zacząć nowy rozdział - założyć rodzinę, cieszyć się życiem. Czułam, że moje życie dopiero się zaczyna. Decyzja o zakończeniu kariery dała mi wolność" - wyznała.
Czy myśli o powrocie? "Nie. Bycie w czołówce wymaga wszystkiego. A ja nie chciałam już poświęcać całego siebie. Dla mnie to zawsze było wszystko albo nic" - mówi z uśmiechem.













